„Super Express”: - Jak z perspektywy czasu ocenisz walkę z Kleberem?
Mateusz Gamrot: - Jestem szczęśliwy, bo zrealizowałem plan od A-Z. Wygrałem w stylu dominującym. Moim głównym zadaniem było bycie mądrym i cierpliwym. Zrealizowałem to. Trochę szkoda, że nie skończyłem walki przed czasem, miałem dwa momenty, kiedy mogłem bardziej przycisnąć.
- Jak czułeś się w nowej wadze? Dużo kg musiałeś zrzucać?
- Proces schodzenia z wagi rozpocząłem na początku września. To była ścisła dieta, której przestrzegałem co do grama. Na co dzień ważę 81 kg więc do wagi piórkowej (66 kg) musiałem zbić 15 kg. Łatwo nie było, ale w walce wszystko było ok.
- Po walce powiedziałeś, że musisz spotkać się z włodarzami KSW, bo „nie wszystko jest tak, jak być powinno”. Co miałeś na myśli?
- Nasze relacje są w porządku, jestem lojalny wobec federacji i tego oczekuję w zamian. Ale w związku z tym, że osiągnąłem historyczny wynik, oczekiwałbym też wynagrodzenia jak największe gwiazdy federacji, czy tzw. „freaki”. Chciałbym być traktowany tak, jak oni. Ten moment jest idealny, by dołączyć do tego grona.
- Kiedyś nie było tak kolorowo…
- W szkole średniej pracowałem na budowie, kładłem krawężniki, a później pracowałem jako dekarz. Tak dorabiałem w wakacje. Chciałem odciążyć moją mamę, bo całe życie wychowywała mnie sama i pracowała na dwa etaty, a poza tym chciałem się usamodzielnić i mieć swoje pieniądze. To była lekcja życia.
- Będziesz przeplatał walki w dwóch wagach, czy oddasz jeden pas?
- Jestem otwarty na obronę dwóch pasów, ale ostateczna decyzja należy do właścicieli KSW. Na tę chwilę moim marzeniem jest walka z Chabibem Nurmagomiedowem. Obaj jesteśmy niepokonani, on jest mistrzem UFC, ja podwójnym KSW. To dla mnie walka marzenie.