Rewanż Don Diego - Denis Załęcki? Nie tak szybko
Drogi "Don Diego" i Denisa Załęckiego skrzyżowały się już na początku ich przygody z szeroko pojętym światem freak-fightów. Ich walka odbyła się w czerwcu 2022 roku i dla pierwszego była debiutem w klatce, a dla drugiego drugą walką w nieistniejącej już federacji High League. Od tamtej pory wydarzyło się naprawdę wiele, ale relacje między nimi nadal są napięte, o czym można było się przekonać przy okazji ostatniej gali FAME: The Freak. Już podczas spotkań przed galą pomiędzy wielkimi rywalami dochodziło do spięć, a nawet rozmów o rewanżu. Ten temat nie upadł także po gali, na której "Don Diego" niespodziewanie przegrał z Michałem Pasternakiem, a Załęcki został zdyskwalifikowany przeciwko Natanowi Marconiowi i Adrianowi Ciosowi. Obaj otwarcie wyrażali zainteresowanie rewanżem, padały nawet konkretne daty, ale ostatnie słowa Mariusza Grabowskiego - szefa GROMDY i menedżera "Don Diego" - każą uzbroić się w cierpliwość.
- Ja bym się skupił stricte na sportowych walkach, a nie wybiegał do walki z Denisem. Mamy już zaplanowane te walki i pewnie Denis nie będzie miał kiedy zawalczyć z Mateuszem, bo pewnie też ma zaplanowane. Ja w przypadku Mateusza skupiłbym się na sportowych wyzwaniach, nawet w FAME są tacy zawodnicy, ale w pełnych przygotowaniach - powiedział w sprawie ewentualnego rewanżu z Załęckim w rozmowie z kanałem "Fansportu".
To odmienne stanowisko wobec tego prezentowanego przez zawodników. Załęcki na gorąco po ostatniej walce zapowiadał, że chce zmierzyć się z "Don Diego" na początku roku, z kolei ten mówił, że ich starcie jest nieuniknione. Jego menedżer ma jednak najwyraźniej inny plan.
Szef GROMDY Mariusz Grabowski o dyskwalifikacji Załęckiego z Natanem i Ciosem
Co ciekawe, Grabowski, któremu nieszczególnie jest po drodze z Załęckim, stanął w jego obronie co do dyskwalifikacji na FAME: The Freak. W przeszłości wielokrotnie krytykował "Bad Boya", ale tym razem był dla niego wyrozumiały.
- Zachowanie Denisa było wywołane tym, co działo się na konferencjach. On jest nadpobudliwy, on to trzyma w sobie, przeżywa i później wypalił. Dla niego było najważniejsze, żeby zrobić krzywdę - bez znaczenia, czy w ferworze walki, czy po walce. Kontrowersje, trochę skandalu, ale jeśli ktoś na coś pozwala i się godzi, to musi się liczyć z kontrowersjami. Czym większe dymy, tym większe zainteresowanie, i o to chodzi. Jakbyśmy odjęli takich Natanów Marconiów, to ciężko byłoby zainteresować publikę. To zachowanie nie było fajne, mogła stać się krzywda, ale wiadomo - coś za coś. Trzeba się liczyć z takimi konsekwencjami - ocenił szef GROMDY.
Listen on Spreaker.