„Super Express”: - Karol Bedorf ostrzega cię, że musisz uważać na jego „końskie kopnięcia”.
Mariusz Pudzianowski: - Wiedząc, jak mocno Karol kopie, byłbym niespełna rozumu, gdybym nie ćwiczył tego elementu. Jestem przygotowany na każdą ewentualność, a Karol musi pamiętać, że ja też potrafię kopać i robię to bardzo dobrze. Ostatnio jednemu ze sparingpartnerów skasowałem nogę trzema kopnięciami…
- Co jest ważniejsze w osiąganiu sukcesów – talent czy pracowitość?
- Jeśli ktoś ma talent, a jest patentowanym leniem to nic nie osiągnie. Jeśli natomiast masz tego talentu trochę mniej, ale jesteś pracowity i masz odrobinę pomysłu na siebie, to możesz osiągnąć wyżyny.
- Trenujesz, masz zobowiązania wobec sponsorów i masz firmę transportową. Ile śpisz w ciągu doby?
- Nawet do 9 godzin. Wstaję o 6 rano i idę pobiegać. Później pracuję do 17, z przerwą na godzinną drzemkę, a następnie jadę do Warszawy trenować. Codzienna ciężka praca przynosi efekty, bo powiem nieskromnie, ale jestem w stanie wywalić każdego w MMA. W 18 walkach, które stoczyłem, każdego wywaliłem kiedy chciałem.
- Spopularyzowałeś KSW, kto po tobie może przejąć pałeczkę?
- Trudno powiedzieć, ale sądzę, że musi to być taki dominator, tak jak ja byłem w czasach Strongmanów. Gdy pozostali zawodnicy robili 5 powtórzeń, ja robiłem 10, by pokazać, że nikt nie ma do mnie startu. Był Pudzian i długo, długo nikt. I taki koń musi się znaleźć w MMA. Musi nie tylko wygrywać, ale musi to robić spektakularnie, by ludzie byli ciekawi jego walk.