Nie ma chyba osoby w środowisku polskich skoków, dla której początek nowego sezonu nie byłby trudny. Słabe wyniki martwią i złoszczą samych zawodników, kibice są zaniepokojeni tym, jak bardzo odjechała nam czołówka na początku sezonu, a cały sztab i działacze w PZN mają ogromny ból głowy, jak zaradzić kryzysowi. Dziennikarzom też nie jest miło pisać o kolejnych słabszych wynikach – gdy tylko po treningach w Klingenthal przyszła nadzieja na lepsze skoki w konkursach, tak rzeczywistość okazała się przejmująco podobna do tej z Ruki czy Lillehammer. Jedną z osób, która przeżywa tę sytuację, jest oczywiście Adam Małysz – nie tylko jako były zawodnik i miłośnik tej dyscypliny, ale przede wszystkim jako prezes PZN. Legendarny skoczek starał się tonować nastroje po pierwszych nieudanych zawodach, ale nie ukrywa on, że boi się, że kryzys może być głębszy.
Adam Małysz stara się pomagać skoczkom i trenerowi
W wielu wywiadach, jakich Adam Małysz udzielił w polskich mediach na początku sezonu, podkreśla on, że nie chce stawać bo żadnej ze stron w momentach, gdy skoczkowie nie zgadzają się z wizją trenera. Często rozmawia też z zawodnikami i Thomasem Thurnbichlerem, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami, ale też nie narzuca swojej wizji, zostawiając sztabowi szkoleniowemu autonomię w podejmowaniu decyzji.
W wywiadzie dla portalu Sport.pl „Orzeł z Wisły” przyznał, że niedawno znów spotkał się z austriackim szkoleniowcem i przyznał, że zgadza się z nim w kwestii choćby diagnozy tego, co nie funkcjonuje u polskich skoczków. – Pojechałem tam (do Zakopanego – przyp.), żeby zobaczyć, jak to będzie wyglądało, ale także porozmawiać jeszcze trochę z Thomasem. Żeby go wesprzeć, pokazać, że jesteśmy z nim i mamy świadomość, że to trudna sytuacja. Rozmawiałem z nim ostatnio dużo, także wcześniej podczas spotkania w Krakowie i widzę, że ma plan naprawczy, że wie, o co w tym wszystkim chodzi. Mówi o tym, co muszą zrobić i to jest zbieżne z tym, co czuję i co widzę u naszych zawodników – wyjawił Adam Małysz.
Adam Małysz nie zgadza się z Dawidem Kubackim. Wskazał konkretny aspekt
Prezes PZN wskazał także, że rozumiał pomysły Thurnbichlera, aby zawodnicy postawili na trening i odpoczynek, zamiast wyjazdu na zawody. Ostatecznie Dawid Kubacki namówił trenera na pozostanie w cyklu, ale zdaniem Małysza to nie jest optymalne rozwiązanie. – Nie zgodzę się jednak z wypowiedzią Dawida Kubackiego z Klingenthal. Nie chcę być i nie jestem przeciwko Dawidowi, może mieć swoje zdanie, ale sam myślę, że zawodnik nie jest w stanie poprawić błędów, czy wypracować formę na zawodach. Nie spotkałem się z czymś takim, żeby zawodnik pod presją, gdy nie ma na nic czasu pomiędzy konkursami, był w stanie wyjść z jakiegoś kryzysu. Potrzeba czasu, spokoju, rozwagi i wejścia w inny tryb – ocenił Adam Małysz. Podkreślił jednak wyraźnie, że aby pomysł trenera wypalił, to skoczkowie muszą sami się do niego przekonać, a zmuszanie ich do treningów zamiast występów w PŚ dałoby efekt odwrotny do zamierzonego.