Adam Małysz rozpętał burzę ws. Stoeckla. Odbędą się poważne rozmowy
Już za niespełna trzy tygodnie polscy skoczkowie powalczą o uratowanie tego sezonu podczas mistrzostw świata w Trondheim. Thomas Thurnbichler od początku zimy zapowiadał, że celem jest co najmniej jeden medal MŚ, który po ostatnim weekendzie Pucharu Świata w Lake Placid wydaje się naprawdę trudny do zdobycia. O niepewności w Polskim Związku Narciarskim najlepiej świadczą słowa Adama Małysza podczas ostatniej wizyty w programie "Trzecia seria" TVP Sport. Prezes federacji otwarcie skrytykował m.in. Alexandra Stoeckla, którego zatrudnił w sierpniu na stanowisku dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej.
Wielkie problemy polskich skoczków przed mistrzostwami świata! Zaginął ich sprzęt
- Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. (...) Liczyłem, że więcej uzyskamy od Alexa Stoeckla, ale on tylko uspokaja, chce dawać czas, ale tego czasu nie ma - mówił niezadowolony Małysz. Jego słowa szybko rozeszły się po świecie skoków i trafiły m.in. do Norwegii, gdzie Stoeckl pracował przez 13 ostatnich lat.
- Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Dla mnie to ważne, żeby mieć bardzo dobry dialog zarówno z samym Małyszem, jak i z całą federacją. Dlatego też nie chcę komentować tej sprawy w mediach, zanim nie porozmawiam z prezesem - odpowiedział norweskim mediom ich były trener. Podobnie na łamach "Interii" całą sprawę skomentował Małysz, który nie cofnął swoich słów.
- Ostatnio puściły mi już trochę nerwy, bo cały czas jesteśmy - jako związek - uspokajani przez sztab trenerski, że potrzebują czasu. Rozumiem, że czas jest potrzebny, bo nie zdziała się cudów z dnia na dzień. Tyle że ten czas - nie tylko w tym sezonie - się kończy. Zostało raptem kilka indywidualnych konkursów PŚ plus mistrzostwa świata - tłumaczył prezes PZN.
Małysz ma już dość
- Przyznaję, że zostałem jednak trochę podpuszczony przez dziennikarzy, ale z drugiej strony mam już dość tego, że ciągle ktoś przychodzi i mówi mi, że od Alexa wymagaliśmy trochę więcej jako związek. Musimy wymagać, bo solidnie mu płacimy. Tymczasem nie ma konkretów, a do tego od początku zarząd PZN ciągle słyszy, że potrzeba czasu i cierpliwości, a wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Tyle że gdyby nie Wąsek, to nie byłoby tego widać - dodał "Orzeł z Wisły", który potwierdził otrzymanie maila od Stoeckla i gotowość do poważnej rozmowy zarówno z nim, jak i Thurnbichlerem.
- Będę na mistrzostwach świata i pewnie przeprowadzę z nimi kilka rozmów w Trondheim. Mam nadzieję, że uda się nam jeszcze porozmawiać przed mistrzostwami świata. Na pewno taka poważna rozmowa nas nie ominie. To są jednak trudne rozmowy. My, Polacy, trochę inaczej postrzegamy pewne rzeczy - podsumował Małysz.