Andrzej Bachleda-Curuś: Chcę dać energię polskim nartom

2011-03-16 2:20

U szczytu kariery wygrywał z najlepszymi na świecie w narciarstwie alpejskim. Andrzej Bachleda-Curuś (64 l.) marzy dziś, żeby wychować następców, którzy pójdą w jego ślady.

W rozmowie z "Super Expressem" Andrzej Bachleda-Curuś przypomina początki swej wspaniałej kariery i opowiada, jak można doścignąć świat, który w narciarstwie alpejskim uciekł nam bardzo daleko.

- Ojciec był mistrzem Polski, mama i ciotka również. Do tego miałem aż 19 zawodników i instruktorów w najbliższej rodzinie, 7 mocnych klubów sportowych dla młodzieży do wyboru, mimo panującej biedy. Nasłuchałem się też opowieści o wielkich narciarzach, od małego uczestniczyłem w tej narciarskiej religii, wygrywałem główne zawody dla dzieci - Puchar Koziołka Matołka organizowany z inicjatywy Kornela Makuszyńskiego - wspomina Bachleda-Curuś.

- Potem wygrywał pan z największymi legendami narciarstwa alpejskiego: Jeanem-Claudem Killym czy Gustavo Thönim...

- Killy podczas mistrzostw Europy juniorów w Mariborze (na których go poznałem) dwukrotnie przegrał z Jurkiem Woyną-Orlewiczem, zwanym Piratem. Nasze kontakty z Jeanem-Claudem były ocieplone przez jego ojca, który podczas wojny jako pilot latał w eskadrze z polskimi pilotami. Od niego dostałem jako 18-latek pierwsze prawdziwe skórzane rękawiczki zawodnicze, z ochroną na nadgarstki! To było coś!

Przeczytaj koniecznie: Alicja Bachleda-Curuś już nie płacze za Colinem Farrellem. Polska gwiazda wraca do formy!

Gustavo, kilka lat młodszy ode mnie, odznaczał się specyficzną techniką jazdy. Miły kumpel, bardzo zamknięty w sobie, nad wyraz spokojny, zresztą taki jest do dzisiaj.

- Mamy w Polsce aż trzy i pół miliona entuzjastów narciarstwa alpejskiego i żadnych sukcesów... Dlaczego?

- Od lat przyglądam się heroicznym wysiłkom rodziców wspierających niebywałym wkładem czasu i pieniędzy dzieciaki, które są prowadzone często bardzo dobrze przez trenerów, ale najczęściej tylko do 14.-15. roku życia. Później, mimo istnienia szkół sportowych, mamy czarną dziurę. Na mistrzostwach świata juniorów już nie liczymy się. W Pucharze Świata tak samo.

- Dlaczego zdecydował się pan podjąć trudną próbę odbudowy polskiego narciarstwa alpejskiego razem z firmą TAURON Polska Energia?

- Bo ciągle wierzę, że da się osiągnąć sukces. Szansę upatruję w spokojnej, rozłożonej na kilka lat robocie, wspartej finansowo przez TAURON i przeze mnie jako coacha - czyli woźnicę odpowiedzialnego za "przewóz" zawodników do realnie wyznaczonego celu.

- Jaki jest wkład w to TAURON Polska Energia?

- Chodzi o to, żeby z pomocą TAURON stworzyć takie warunki treningowe dla młodzieży, aby w końcu ktoś osiągnął lepsze wyniki, niż ja osiągałem. Seria zawodów dla młodzieży wspierana przez TAURON pozwoliłaby wybrać najzdolniejszych z nich. Stworzona w ten sposób niewielka grupa musi zostać dobrze poprowadzona przez trenerów przez kilka sezonów. Wtedy będziemy mogli zacząć myśleć o dobrych wynikach w narciarstwie alpejskim na światowym poziomie.

- Ile czasu pan na to potrzebuje?

- Minimum 4-5 lat. Marzę, by ktoś z naszej grupy wystąpił jako reprezentant Polski już na igrzyskach olimpijskich 2014 w Soczi. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Czasem jestem marzycielem. To bardzo ważna cecha w życiu, a zwłaszcza w sporcie.

Bachleda nie chce być sam

Polska ma szansę na wyjście z kryzysu w narciarstwie alpejskim

Od ostatniego polskiego triumfu w alpejskim Pucharze Świata (Doroty Tlałki) minęło ćwierć wieku! Jeszcze więcej, bo aż 37 lat od chwili, gdy Polak zdobył medal w alpejskich mistrzostwach świata.

Tym ostatnim i jedynym polskim medalistą w MŚ w narciarstwie alpejskim był Andrzej Bachleda-Curuś (ur. 1947). Po zakończeniu kariery "Ałuś" imał się róż-nych zajęć, trudnił się też trenerką, doprowadził swego syna Andrzeja juniora do czołowej dziesiątki Pucharu Świata i igrzysk olimpijskich.

Teraz Andrzej Bachleda-Curuś podjął jeszcze jedną próbę pokazania światu, że Polacy też mają narciarskie talenty. Jego autorski program, wsparty środkami firmy Tauron, ma przygotować młodych narciarzy alpejskich do osiągania takich sukcesów, jakie odnoszą teraz Justyna Kowalczyk i Adam Małysz.

Trzymamy kciuki.

Andrzej "Ałuś" Bachleda-Curuś

Ur. 2.01.1947 r.
Najwybitniejszy polski narciarz alpejski. Dwukrotny medalista mistrzostw świata w trójkombinacji alpejskiej: 1970 (brąz) i 1974 (srebro).
W zawodach Pucharu Świata sześć razy na podium (1970-73), w tym zwycięstwo w slalomie specjalnym (Banff, Kanada, luty 1972).
Dwukrotny olimpijczyk (1968 i 1972, najwyższe miejsce - 6. w slalomie specjalnym, 1968). Pierwszy w Polsce laureat nagrody Fair Play UNESCO (1970).
W roku 1981 wyjechał do Francji. Obecnie dzieli czas między Polskę i Francję.

Najnowsze