„Super Express”: - Nie chciałby pan, żeby zima już się skończyła? - zapytaliśmy prezesa Polskiego Związku Narciarskiego.
Apoloniusz Tajner: - Raczej chciałbym, żeby się zaczęła. Tak jak za oknami, gdzie wreszcie widać śnieg – odpowiedział ze śmiechem Apoloniusz Tajner. - W stawce międzynarodowej wszystko faluje. W konkursie w Bischofshofen na przykład Norwegowie spisywali się jako całość ekipy już nie tak dobrze jak wcześniej. A nasi jakby małymi kroczkami zaczynają się podnosić. Dobry efekt powinno dać wycofanie Kamila Stocha z konkursów w Willingen. Pamiętam jak w roku 2003 wycofałem (jako trener kadry – przyp. red.) ze skoczni Adama Małysza, który miał spadek formy. Przez dwanaście dni nie skakał wcale. A potem zdobył dwa złote medale mistrzostw świata. Kamil jest dobrze przygotowany fizycznie i psychicznie, ale brakuje mu „timingu” na progu (zgrania w czasie wszystkich ruchów – red.). A tam spóźnienie o każdą setną sekundy powoduje stratę 40 centymetrów długości skoku.
- Jakie są przyczyny kryzysu naszych skoczków?
- Najpierw przysłużyło mu się treningowe „doskakiwanie” tuż przed sezonem. Gdy w listopadzie nie było gdzie trenować w kraju na rozbiegach lodowych, kadra wróciła na porcelanowe. Potem wciąż brakowało dwóch - trzech dni na porządny trening na lodzie i śniegu. Gdy od początku nie szło, gdy chcieli na siłę skakać lepiej, usztywnili się psychicznie. Pogłębiali błędy. I tak doczołgali się do Turnieju 4 Skoczni. Teraz mają czas na trening. A za nami jest dopiero trzecia część sezonu.
- Nie wspomniał pan o kombinezonach, w których ponoć prześcignęli nas rywale…
- Dyskusja o kombinezonach jest niepotrzebna. Nasz sztab szkoleniowy jest na bieżąco w nowinkach sprzętowych.
- A czy trenerowi Kruczkowi przydałaby się pomoc z zewnątrz, choćby konsultacja z Hannu Lepistoe?
- Nie potrzeba takiej pomocy. Przyczyny niepowodzeń są zdiagnozowane. Łukasz Kruczek ma w sztabie innych fachowców: Zbigniewa Klimowskiego, Grzegorza Sobczyka. Współpracuje też z Piotrem Fijasem i Robertem Mateją z kadry juniorskiej. Natomiast widziałem na Turnieju 4 Skoczni, że nie ma atmosfery wspólnego działania grupy Kruczka i grupy Maciusiaka. Jest rywalizacja pomiędzy ich zawodnikami, wśród których jest przecież aż sześciu medalistów mistrzostw świata 2013 i 2015.
- Trener Kruczek jakby schował się w swojej skorupie…
- Nie tłumaczy szeroko tego, co się dzieje, jakby szkoda było na to czasu. Krótko i konkretnie odpowiada na zadane pytania. Tak po męsku. Może to sprawa ambicji. Ale zapewniam, że działa w ramach zespołu.
Justyna Kowalczyk znowu nie wytrzymała tempa. Słaby występ polskiej zawodniczki
Trener Maciej Maciusiak nie chciał wypowiadać się o całej kadrze. Podkreślał natomiast, że jego grupa poczyniła postępy w stosunku do tego, co było w pierwszej fazie poprzedniej zimy.
- Przecież z wyjątkiem sezonu 2013-2014 sukcesy odnosił zimą tylko Kamil Stoch, a pozostali ciułali punkty. Teraz brakuje nam sukcesów Kamila, bo gdyby walczył on systematycznie o miejsce na „pudle”, to pociągnąłby za sobą innych. Ale potrafię sobie wyobrazić, że od Pucharu Świata w Zakopanem wreszcie nam ruszy. A nawet mam przekonanie, że w poszczególnych konkursach Polacy walczyć będą o zwycięstwo.
Trener kadry B zupełnie inaczej widzi natomiast kwestie kombinezonów:
- Zawodnicy byli mierzeni latem i te pomiary obowiązuja do dzisiaj – zaznacza. - I stało się teraz tak, że w sprzęcie rywale nam odjechali. I to tak, że aż głowa boli. Jak to mozliwe, ze Severin Freund ze wzrostem 180 cm ma krok podobno na wysokości 79 cm, a mierzący 172 cm Stefan Hula na wysokości 81 cm? Przecież to widać gołym okiem. Tak samo u Norwegów. Z tymi rywalami skutecznie walczyć może tylko prevc, bo ma świetną formę. Moim zdaniem sprzęt bardzo pomaga w wynikach, ale… sprzętowi trzeba pomóc.
Dariusz Chrabałowski