„Super Express”: - Czy coś pana zmartwiło w pierwszym pucharowym starcie?
- Nie zmartwiło mnie nic i nie doszło do żadnego falstartu - zapewnia prezes i współtworca sukcesów Adama Małysza. - Po prostu tak się ułożyło. Zabrakło dobrych skoków Kamila Stocha, którego zmogła migrena.
- Ale Kamil Stoch w ostatniej próbie jakby spadł z progu zamiast odfrunąć...
- To był efekt zaniku wiatru w trakcie jego skoku. Trafił w „ciszę”, a przy tak niskiej prędkości najazdu na próg przyssało go do zeskoku. Wiatr był w dole, ale było już za późno, by odlecieć. Uważam, że forma jest raczej taka, jaką pokazał w piątek wygrywając kwalifikację, niż taka, jak w kolejnych dniach. W sobotę leżał długo z bólem głowy, a w niedzielę był jeszcze po migrenowym zawirowaniu.
- Wysoką formę przez cały weekend pokazał tylko Piotr Żyła…
- Ale na przykład Dawid Kubacki skakał w konkursie drużynowym lepiej niż można się było spodziewać. On dochodzi do dobrej dyspozycji, a Stoch i Żyła już ją mają. Ponadto spełniają się wreszcie przesłanki równej formy Klemensa Murańki. Już nie tylko na treningach, ale i na zawodach.
- Nie ma pan wrażenia, że u progu sezonu Austriacy i Niemcy prezentują się lepiej?
- Pierwsze zawody to żaden wyznacznik w perspektywie całego sezonu. Przecież Simon Ammann nie zakwalifikował się do konkursu, a Stefan Kraft nie wszedł do finału. Ale przyznaję, że bardzo mi się podoba forma Daniela Hubera i Markusa Eisenbichlera, a także Martina Hammanna
- Czy indywidualne podium dla Polski może się zdarzyć już w najbliższy weekend w Ruce?
- Ono może przydarzyć się w każdej chwili. Także już w Ruce. Nasza ekipa będzie płynąć trzydzieści godzin z Niemiec do Helsinek promem, gdzie na pokładzie będzie siłownia. Liczę na to, że ta podróż pozwoli skoczkom odpocząć, zregenerować się.