4 godziny i 41 minut - tyle potrzebowała Kowalczyk, by dobrnąć do mety - liczącego 90 kilometrów - maratonu narciarskiego. Do rekordu trasy zabrakło sporo. Ponad pół godziny. Tyle że 91. edycja Biegu Wazów rozgrywana była w skrajnie niekorzystnych warunkach - przy dodatniej temperaturze, czyli na lepkim śniegu - i jakichkolwiek szans na historyczne osiągnięcia nie było.
Gdzie oglądać transmisję z niedzielnego konkursu skoków narciarskich w Lahti?
Polka pojechała bardzo dobrze. W przeciwieństwie do mistrzostw świata w Falun, tym razem wytrzymała mordercze tempo na początku. Utrzymała się w czołówce stawki, odskoczyła na półmetku i trzymając się mężczyzn, dojechała niezagrożona do mety. Czy to początek nowej przygody naszej mistrzyni? Bardzo możliwe.
Sama zainteresowana już jakiś czas temu zadeklarowała, że częścią przygotowań olimpijskich mają być właśnie narciarskie maratony. Z dala od Pucharu Świata, gdzie presja jest prawdopodobnie zbyt wielka. Nas tylko zastanawia, czy rywalizacja ze słabszymi zawodniczkami - te lepsze walczą w PŚ - jest sensowna? Nagły powrót do walki z Norweżkami może bowiem okazać się szokiem. Ciekawe też, jak na podobne plany zareaguje Polski Związek Narciarski, a dokładniej związkowy skarbnik?
Za zwycięstwo w 91. edycji Biegu Wazów polska zawodniczka zarobi 91 tys. szwedzkich koron. Sporo. W kantorze da to około 40 tys. złotych.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail