Można byłoby stworzyć już całkiem długi serial dotyczący pomyłek sędziów w trwającym sezonie Pucharu Świata w skokach narciarskich. Kibice co weekend mogą przeżywać swojego rodzaju deja vu i z lekką nutą zdenerwowania zerkać na noty pojawiające się po skokach zawodników. Bo niemal co tydzień obserwujemy podobny scenariusz. Nie wszyscy zawodnicy są równo traktowani przez jury, a oceny wystawiane przez nich, wpływają na miejsca zajmowane przez zawodników. Bo jak wiadomo o zwycięstwie albo porażce decydują niekiedy ułamki punktów. Dotychczas głośno było o Markisue Eisenbichlerze, który mógł liczyć na łaskawe spojrzenie ze strony sędziów. Możecie przeczytać o tym w galerii poniżej.
GIGANTYCZNA przemiana u Kamila Stocha! Walczył o to bardzo długo, JEDNOZNACZNE dowody
Po niedzielnym konkursie w Kligenthal głośno było natomiast o skoku Dawida Kubackiego. Reprezentant Polski w drugiej serii poszybował na odległość aż 146 metrów. Zabrakło mu pół metra, aby wyrównać rekord skoczni należący do Michaela Uhrmanna. Mimo bardzo dalekiego lotu i lądowaniu już w bardzo trudnym miejscu, Kubackiemu udało się nawet zaznaczyć telemark i nie "klapnął" na dwie nogi. Wówczas wydawało się, że niższych not niż 18-punktowych nie dostanie. Zwłaszcza, że odległość robiła ogromne wrażenie.
Jakże wielkim było więc zaskoczeniem, gdy sędzia z Francji dał Kubackiemu zaledwie... 17 punktów. O pół punktu więcej przyznał Polakowi sędzia z Austrii, a pozostali arbitrzy ocenili skok na 18,5 pkt., co prawdopodobnie najbardziej oddawało styl w jakim wylądował Kubacki. Co ciekawe, przy gorszej odległości i ewidentnym zakrawędziowaniu narty, Halvor Egner Granerud otrzymał od francuskiego sędziego... 18,5 pkt. Takie wpadki jury przestają być już śmieszne i zakrawają o kpinę. Kibice coraz częściej pytają, czy sędziowie nie powinni mieć dostępu do powtórek telewizyjnych, które mogłyby rozwiewać wątpliwości.