Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła

i

Autor: Cyfrasport Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła

Medal czyni cuda

Dawid Kubacki wprost przed nowym sezonem: Zrzuciłem z siebie presję

2022-11-04 5:00

W zeszłym sezonie wywalczył upragniony medal olimpijski w konkursie indywidualnym. Latem skakał fenomenalnie i ma być jednym z pretendentów do podium klasyfikacji generalnej. – Z całą pewnością będę o to walczył – mówi Dawid Kubacki. Dziś kwalifikacje w Wiśle, w weekend dwa konkursy indywidualne. Przed nami najdłuższy sezon Pucharu Świata w skokach w historii.

- Jak to było z tymi wiązaniami?

- Nic się nie stało, nie ma co rozpamiętywać…

- Skoczyłeś bez zapiętych wiązań w butach i wszystko skończyło się dobrze, ale czy mogło to się jednak skończyć, jak w przypadku Bjørna Einara Romørena? On wyszedł z progu, od razu zgubił nartę i spadł mocno na ziemię…

- To mogło się tak skończyć. Jak najbardziej. Niezapięte przednie wiązanie jest czymś, co trzyma w ryzach tego buta. Pomógł fakt, że lubię mieć tylne wiązanie trochę „na sztywno”. Te bolce nie latają tak luźno, więc tego buta trzymały. Lot był stabilny, lądowanie też, więc jakikolwiek wiatr czy błąd w lądowaniu sprawiłby, że narta by się wypięła. Przy lądowaniu to mały pikuś, lecisz na tyłek i duma ucierpi. Jeśli tuż za progiem, to byłby problem. Skończyło się tym, że o wszystkim dowiedziałem się po skoku. Myślałem, że to niemożliwe, że zapomniałem. Myślałem, że od razu po lądowaniu automatycznie poluzowałem buta. Gdy wjechałem jednak na górę, to usłyszałem od trenera: Dawid, zapnij te narty. Wypatrzyli.

- Trener był zły?

- Generalnie nic się nie stało. A wydarzyło się to dlatego, bo zmienialiśmy belkę, a ja w tym czasie zapinałem narty. Kolega stał z tą belką tuż przede mną, więc nie mogłem zapiąć przodów, to stwierdziłem, że przyspieszę sprawę i zapnę najpierw tyły. A zawsze zaczynam od przodów. Więc jak zapiąłem tyły, to utrwaliło mi się w głowie, że jestem gotowy do skoku. Głupia sytuacja, ale rozeszło się po kościach.

16-letnia zawodniczka zadebiutuje w Pucharze Świata. Jej nazwisko tworzyło historię polskich skoków

- Fakt, że skoczyłeś z odpiętymi wiązaniami i przeżyłeś, każe mi myśleć, że skok był super. Czy się mylę?

- Skok był w porządku, bez żadnego problemu. Skoczyłem chyba ze 127 metrów. Telemark, odjechane wszystko. Gdybym ruszył z belki i zauważył, że mam wiązania rozpięte, to byłoby inaczej. Próbowałbym coś zmieniać na najeździe, zdążyć zapiąć, może bym się nie odbił tylko ratował. O ryzyku nie miałem pojęcia, ale to lekkie zamieszanie przy przekładaniu belki wybiło mnie. Biję się w pierś i nigdy nie komu nie powiem: jak mogłeś zapomnieć?! Wiem, że się da. Udowodniłem, że to zapięcie jest niepotrzebne i mamy niepotrzebną wagę na nartach, powinno się je usunąć, jeśli ktoś chce mieć lżejsze narty.

- Od razu trener Stefan Horngacher wpadnie w złość i powie, że Polacy coś knują…

- Pewnie tak będzie. Niech się złości…

- W książce „Za punktem K” mówisz, że odzyskałeś pewność siebie po zdobytym medalu w Pekinie. To jest takie odzyskanie pewności siebie już do końca kariery? Spadł z serca głaz, który nigdy nie wróci?

- W pewnym sensie tak. To co już mam zdobyte, tego nikt mi nie odbierze. To sytuacja komfortowa dla mnie, bo mogę zrzucić z siebie presję i zająć się tym, co trzeba. Na każdych zawodach. Mogę mieć z tyłu głowy przeświadczenie, że nie muszę nikomu nic udowadniać. Teraz mogę, a nie muszę. To odciążające psychikę, tak to wszystko traktuję. Wcześniej o wszystkim myślałem, jak o szansie. Że mogę ją wykorzystać i może się uda. Udało się, podejście okazało się słuszne. Łatka zawodnika do drużyny się odczepiła.

Adam Małysz przekazał świetne wiadomości w sprawie PŚ w Wiśle. Wszystko zacznie się już niebawem, ten obrazek mówi wszystko

- Narzućmy presję. Czy rozmawiam z jednym z faworytów do Pucharu Świata? Przynajmniej do podium?

- Myślę, że mogę z całą pewnością powiedzieć, że będę o to walczył. Mam do tego możliwości i umiejętności. Wierzę w siebie. Jest to dla mnie osiągalne w tym sezonie.

- Ale to nie jest sezon „Teraz albo nigdy” w temacie Kryształowej Kuli czy podium w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata?

- Myślę, że nie. Ten sezon traktuję jako kolejną szansę. Na fajne skakanie, wiadro pozytywnych emocji z różnych konkursów. Tak to traktuję. Czuję się dobrze, wiem, że robię to co kocham. Nie wiem, jak długo będę to robić, ale póki zdrowie pozwala, to chcę. Chcę mieć swoje szanse i chcę je wykorzystywać.

- Na Twitterze jest takie fajne konto o nazwie „Skoki narciarskie na wykresie i w liczbach”. Wierząc w wyliczenia na tym profilu, to najwięcej miejsc na podium, ale bez podium końcowego w PŚ, mają Martin Hoellwarth, Robert Kranjec, Andreas Wellinger i… Ty.

- Nie widziałem tej listy. Ze statystyką nie mam co dyskutować, wierzę Ci, że tak to może wyglądać. To się może szybko zmienić…

- W lecie spróbowałeś wielu nowych rzeczy pod okiem trenera Thomasa Thurnbichlera i ponoć było twoim zdaniem tego aż za dużo. Co czujesz przed startem sezonu po tym lecie?

- Czuję spokój. Wiem, że ten okres i czas po poprzednim sezonie wykorzystałem dobrze. Starty letnie, treningi i wewnętrzne sprawdziany pokazują, że to nad czym pracowaliśmy przynosiło fajne efekty. Były metry. Będzie dużo emocji na starcie sezonu, będą kibice, emocje, jest trochę inna formuła niż zwykle. Pójdę i zrobię swoje. Na jaki wynik to wystarczy w pierwszym konkursie, to nie wiem. Część spraw jest zależna ode mnie. Zrobię wszystko dobrze, ale jak nie trafię z warunkami, to nie będę się liczył. Może będzie tak, że skoki nie będą super, ale się poszczęści i będzie podium. Skupienie na progu, w locie i przy lądowaniu – tyle mogę zrobić. Aha, jeszcze zapinanie nart (śmiech).

- To nie jest problem, że na starcie sezonu jest igielit? Czy to coś dziwnego?

- Jest niedosyt, bo każdy chce skakać na śniegu. Skoro ma być jednak bezpieczniej na igielicie niż w tych temperaturach… Tory lodowe i igielit to dla nas nie jest nic nowego, bo w wielu przypadkach to „zimowe” skakanie się rozpoczynało. Nie było śniegu, ale już była możliwość zalodzić tory. Wszystkie ekipy taki wariant mają przetestowany. Jedyna trudność, to dużo więcej roboty dla serwismanów. Narty trzeba przygotować jak na zimę, a potem ten igielit się klei do nart. Trzeba zdążyć te narty między seriami wyczyścić i jeszcze raz przygotować do kolejnego skoku.

- Ostatnio zagrałeś w czołówce Eurosportu, która reklamuje zimowy sezon, ale zastanawia mnie, co Ty sobie lubisz włączyć?

- W domu zazwyczaj jest co zrobić, ale czasem z żoną coś obejrzymy. Za to jak jesteśmy na wyjeździe, jedziemy lub lecimy na zawody i jest trochę czasu, to oglądam Westworld. Podoba mi się koncepcja serialu. Nadrabiam Grę o Tron. Poza tym filmy, na bieżąco. Lubię też Snowpiercera.

Paweł Wąsek z dobrymi nadziejami przed Pucharem Świata. Chce wskoczyć do czołówki

- Zastanawia mnie czy masz jakieś Guillty Pleasure…

- Tego nie chciałem mówić, ale z żoną męczymy Hotel Paradise, choć ten nowy sezon oglądam jednym okiem. Jakiś poprzedni oglądaliśmy od deski do deski. Wciągnęło mnie. MasterChefa czy Kuchenne Rewolucje też włączę…

Konkursy w Wisle na żywo w Eurosporcie 1 i Eurosporcie Extra w Playerze, a w trakcie sezonu niemal wszystkie konkursy, w tym również MŚ pokaże Eurosport 1, TVN i Player.

Thomas Thurnbichler przed startem przygotowań do nowego sezonu

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze