„Super Express”: - Niepokoił się pan, gdy wyniki w ciągu lata nie były takie jak rok temu, gdy wygrał pan 5 konkursów i klasyfikację generalną GP?
Dawid Kubacki: - Nie zamierzałem powtarzać wyników sprzed roku. Przez całe lato trwała wytężona praca pod kątem przygotowania do zimy. Włożyłem w to dużo serca. Końcówka przygotowań wiązała się z dużym zmęczeniem. Owszem, Piotrkowi i Kamilowi szło lepiej w konkursach. Ja może nie błyszczałem, ale kręciłem się w czołowej dziesiątce, a raz wskoczyłem na podium Grand Prix.
- Nie drażniło pana, że zwycięstwo przyszło dopiero w ostatnich zawodach?
- Pragnienie wygrywania jest we mnie stale. Ale dobrymi chęciami podobno wybrukowane jest piekło (śmiech). Lepiej myśleć nie o tym, że trzeba osiągnąć sukces, ale o tym, jak to zrobić. Pomaga mi w tym praca z psychologiem, która trwa już od 2015 roku.
- Jakie zatem cele stawia pan sobie na tę zimę?
- Od dawna takie same: oddawać dwa dobre, a najlepiej - wymarzone skoki w zawodach i być z siebie zadowolonym. A wierzę, że moje umiejętności są wyższe niż rok temu.
- A jak pana modelarska pasja? Czy powiększył pan w ostatnich miesiącach kolekcję modeli latających?
- Kupiłem model do składania myśliwca Kawasaki Ki-61, z elementami z wykonanymi z pianki. Sterowany radiowo, tak jak kilka innych moich modeli. Tylko nie mam czasu, żeby go poskładać.
- Przed panem zima, podczas której będzie pana wspierać już nie sympatia, a narzeczona…
- Zaręczyliśmy się w Egipcie. Znamy się od dawna, więc było to naturalne, ale Marta znalazła się w sytuacji, której chyba nie oczekiwała. Cieszę się, że pierścionek przyjęła i że wszystko idzie w kierunku ustatkowania się.