Hannu Lepistoe: Adam żegna się w najlepszym momencie

2011-03-05 3:00

Hannu Lepistoe (65 l.), trener i mentor Adama Małysza, komentuje rozstanie mistrza ze skokami.

"Super Express": - Decyzja Adama pana zaskoczyła?

Hannu Lepistoe: - Wyczuwałem, że jest bliski oficjalnego ogłoszenia końca kariery, choć nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Uznałem, że on będzie najlepiej wiedział, kiedy trzeba powiedzieć "dość". Kiedy mi to zakomunikował, nie byłem zaskoczony.

- Kończy ze skokami w najlepszym momencie czy może za wcześnie?

- Jeśli jest się w bardzo wysokiej formie, tak jak on, to nigdy nie jest za wcześnie. Gorzej by było ogłosić tę decyzję za późno, kiedy nic się już nie znaczy sportowo. Rozmawiałem z kilkoma trenerami po otrzymaniu od Adama wiadomości o rozstaniu ze skokami. Zgodnie stwierdziliśmy, że zrobił dobrze, tak jak najwięksi przed nim - Weissflog, Hannawald. Adamowi co prawda nie wyszedł ostatni konkurs, ale co ma powiedzieć Janne Ahonen, który zajął ostatnie miejsce na dużej skoczni? Janne zrobił wielki błąd, że po pierwszym rozstaniu wrócił. Adam z pewnością tego uniknie.

- Właśnie, Adamowi nie wyszedł konkurs na dużej skoczni....

- Trudno, to nie był jego dzień, ale i tak przecież zrealizowaliśmy cel, do którego dążyliśmy w tym sezonie - medal w Oslo. To wymagało od Małysza ogromnego samozaparcia, przeciwstawienia się kontuzjom kolan, które dwa razy go nękały w tym sezonie. Przeszkody go nie zniechęciły, przeciwnie, pokonał je i znowu skakał jak mistrz.

- Pan też przechodzi na emeryturę?

- Ale mam co robić. Mogę wrócić do komentowania skoków w telewizji, mam swoje wyścigowe kłusaki, jestem zapraszany na odczyty i wykłady o tym, jak osiągnąć wynik w sporcie i w życiu. Na pewno nie zostanę pełnym emerytem, najwyżej w połowie.

- Co sprawiło, że Adam stał się tak wybitnym sportowcem?

- Cały zestaw cech, które odróżniają wielkich zawodników od przeciętniaków, począwszy od wzorowego nastawienia mentalnego. Do tego dochodzi gotowość poświęcenia wszystkiego skokom, maestria techniczna, wybitne przygotowanie fizyczne, pełna koncentracja na osiąganiu wyników i wielka pracowitość na treningach. Poza tym Małysz naprawdę żył skokami, zachowywał się normalnie, nie szalał poza areną sportową, nie zrobił żadnych głupstw w życiu.

- Czyli był przeciwieństwem innego pańskiego wielkiego podopiecznego, Mattiego Nykaenena?

- Matti myślał tylko o tym, gdzie by się zabawić, popełnił masę błędów w życiu prywatnym. Gdyby miał psychikę Małysza, zrobiłby jeszcze większą karierę.

- To smutny moment dla pana?

- No cóż, człowiek zaczyna patrzeć wstecz i dostrzega, że coś bardzo ważnego się skończyło.

- Nie ma pan wrażenia, że to koniec pewnej epoki?

- Na pewno. Małysz to jeden z najwybitniejszych skoczków wszech czasów. Szczególnie w Polsce dało się to odczuć na każdym kroku. W waszym kraju dzielić się będzie czas na ten przed, w trakcie i po Małyszu.

- No właśnie, co lub raczej kto po Małyszu? Kamil Stoch?

- Przede wszystkim musicie zbudować system szkolenia młodzieży, bez niego nie doczekacie się następcy. A Kamil? Na pewno utalentowany chłopak, ale brakuje mu stabilizacji formy, czym zawsze imponował Adam. Potrzebuje wiele pracy, a lata lecą.

Najnowsze