Justyna Kowalczyk: Teraz pojadę do sanatorium WYWIAD

2011-03-21 12:00

Uśmiechnięta od ucha do ucha Justyna Kowalczyk (28 l.) odebrała wczoraj w Falun trzecią w karierze Kryształową Kulę PŚ. Na dokładkę dostała małe trofeum za dystanse i medale za miejsca na podium w kilku klasyfikacjach.

"Super Express": - To chyba specjalne uczucie móc po raz trzeci z rzędu trzymać w ręku Kryształową Kulę?

Justyna Kowalczyk: - Mówią, że jestem wytrzymała i odporna psychicznie, to ma olbrzymi wpływ na moje wyniki. Do tego świetna ekipa, to chyba najważ-niejsze. Mam świetnych serwis-menów i jeszcze lepszego trenera. Nie wykorzystać tego to byłby wielki błąd.

- Niedzielny, ostatni bieg w sezonie na 10 km był "etapem przyjaźni". Praktycznie nic się nie mogło zmienić w klasyfikacji. Trudno się biega z taką świadomością?

- Biegłam przez pięć kilometrów, potem sobie właściwie odpuściłam, to widać po 18. czasie. To był bieg trochę dla zabawy.

Patrz też: Witalij Kliczko i Odlanier Solis: Wielka klapa zamiast wielkiej walki

- W listopadzie zapowiedzieliście z trenerem Wierietielnym, że walczycie o trzecią Kryształową Kulę. Nie rzucacie słów na wiatr...

- Kulę "wymyśliłam" na pierwszym obozie. To miał być cel, który każe mi codziennie rano wstawać do roboty. Zapatrzyłam się na tę Kulę... I udało się.

- Co teraz? Pani nie może tak po prostu leżeć do góry brzuchem.

- Uwielbiam ruch, dla mnie to naturalna rzecz. To jest też moja praca, ponoszę za nią odpowiedzialność. Wystartuję jeszcze w mistrzostwach Polski w Jakuszycach, potem regeneracja organizmu.

- Pojedzie pani na Kamczatkę się leczyć. Jak będzie wyglądała kuracja?

- Tak jak w sanatorium z chorobami reumatologicznymi. Otrzymam tam odpowiedni zestaw ćwiczeń, żeby uporać się z moimi bólami.

- Trener mówi, że wszystko panią boli.

- Dokuczają mi piszczele, przez ostatni miesiąc są bardzo przemęczone, reagują wrażliwie. Ale dlaczego miałoby być inaczej, skoro tyle miesięcy ciężko pracują i dobrze startują. Każda część ciała ma prawo wysiąść.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze