Kowalczyk, która po czterech tegorocznych startach indywidualnych zajmuje 6. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ, trenowała ostatnio we włoskiej Santa Caterinie. Miała do dyspozycji wysokogórską pętlę o długości 4 km. Wszystko po to, by dobrze przygotować się do trudnych warunków w Szwajcarii.
- Start w Davos to ciężkie wyzwanie, bo wszystko odbywa się na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza - wyjaśnia "Super Expressowi" trener Justyny Aleksander Wierietielny (64 l.). - Trasa nie za ciekawa, fajerwerków się nie spodziewamy - przyznaje opiekun mistrzyni olimpijskiej, która po pierwszych startach w PŚ narzekała na brak świeżości i ciężkie nogi.
- We Włoszech chcieliśmy zregenerować trochę organizm Justyny, nie szaleliśmy z obciążeniami - opowiada Wierietielny. - Ważne, że znowu sprawdzi się w zawodach. A ból nóg? Jest nie najgorzej, powinien być coraz mniejszy.
Organizatorzy nie ułatwią jednak naszej mistrzyni zadania. Jeszcze w środę informowano, że z powodu kłopotów ze śniegiem bieg pań w Davos odbędzie się na dystansie 10, a nie 15 km. - To dobra wiadomość dla Justyny. Będą mniejsze męczarnie - cieszył się Wierietielny. Niestety dla Polki, wczoraj organizatorzy po raz kolejny zmienili decyzję, powracając do pierwotnej, dłuższej trasy.
Nie przegap!
PŚ w Davos, sobota, 15 km dow., 12.15, niedziela, sprint dow., 14.30, TVP 2 i Eurosport