Sezon 2012/2013 zaczął się dla polskich skoczków beznadziejnie. Polacy z trudnem dostają się do konkursów, a potem rzadko awansują do finałowej serii.
W mediach od razu pojawiły się komentarze, że należałoby wymienić trenera. Sami zawodnicy stoją jednak murem za Łukaszem Kruczkiem, który ponoć rozważał dymisję. Szkoleniowiec postanowił jednak nie odchodzić.
- Będę go bronił. Jeśli Łukasz odejdzie, ja też odejdę. Skoro coś zaczęliśmy, to musimy doprowadzić do końca. Nie można rezygnować po kilku nieudanych zawodach. Poprzedniej zimy i latem wszystko działało. Zastanawiam się, dlaczego wyrzuca się trenerów w innych dyscyplinach po jednym czy drugim nieudanym starcie, skoro tak naprawdę budowa formy zajmuje kilka lat - mówi Kamil Stoch dla "Przeglądu Sportowego".
ZOBACZ: Hannu Lepistoe chce pomóc polskim skoczkom
- Teraz najważniejszy jest dla nas spokój i poparcie kibiców. Przykro mi po tym, co się stało, sam nie mogę sobie tego darować, ale nie ma co teraz płakać nad rozlanym mlekiem i do tego wracać. Trzeba stanąć na nogi, podnieść wysoko głowę i walczyć dalej. Dlatego proszę was, dziennikarzy i wszystkich, którzy interesują się naszym sportem, żeby też zachowali zimną krew. Żebyśmy razem przez to przeszli - apeluje czołowy skoczek minionego sezonu
Kamil Stoch w tym sezonie zdobył tylko jeden punkt w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i zajmuje odległe 46. miejsce. Liderem jest Severin Freund (215 punktów).