Stoch był najlepszy w piątkowej kwalifikacji, w sobotniej drużynówce, wreszcie w serii próbnej i pierwszej kolejce niedzielnego konkursu indywidualnego (palnął 138 m, największą odległość weekendu). Mógł liczyć na efektowne zwycięstwo w stolicy Norwegii. Niestety miał strasznego pecha. W trudnych warunkach uzyskał zaledwie 119 m i spadł z pierwszej na szósta pozycję.
- Nie bardzo wiem, co się stało. Ten skok nie był idealny, ale na pewno nie taki, by uzyskać 119 metrów - wyraził swoje zdziwienie skoczek z Zębu. - Wszystko wyglądało dobrze do 30. metra za progiem.
W niedzielę na olimpijskiej skoczni warunki były bardzo zmienne. Pecha mieli Stoch i Dawid Kubac- ki (28 l.), który spadł z 11. pozycji na 26. Obu im zabrakło noszenia w dolnej części rozbiegu. Skorzystał natomiast Norweg Daniel Andre Tande, który przesunął się z ósmej lokaty na pierwszą i odniósł drugie pucharowe zwycięstwo w sezonie.
Stoch nie oddał jednak prowadzenia w turnieju Raw Air. Jest przed Norwegami Johanassonem, Forfangiem i Tandem. Mistrz olimpijski zachował też ponad 100 pkt przewagi nad rywalami w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
W niedzielę nie skakał Maciej Kot, bowiem nie przeszedł piątkowej kwalifikacji. Znalazł się jednak w kwartecie, który startował w konkursie drużynowym. I nie on, a Stefan Hula okazał się najsłabszym ogniwem. Polacy zajęli drugie miejsce, za Norwegami i przed Niemcami.
Na pustawych trybunach w Oslo znów zachwycili liczni kibice z Polski. Przy nich niemal nie widać było publiczności norweskiej czy austriackiej. Polscy skoczkowie gorąco im dziękowali za doping.
Dzisiaj o godz. 17.30 kwalifikacja do kolejnego konkursu indywidualnego - w Lillehammer.