Od początku weekendu Polacy prezentowali się na niemieckim mamucie bardzo dobrze. Blisko wielkiego sukcesu było już w piątek, kiedy to i Stoch i Piotr Żyła zajmowali odpowiednio pierwsze i drugie miejsce po pierwszej serii. Ale żaden z nich nie stanął na podium, ponieważ w rundzie finałowej zabrakło im kilku metrów. Ich miejsce zajął Dawid Kubacki, który zakończył rywalizację na drugiej pozycji.
Na kolejne podium reprezentanta biało-czerwonych musieliśmy czekać do niedzieli. Ale oczekiwanie polscy skoczkowie wynagrodzili nam z nawiązką. Ostatnie zawody w Oberstdorfie były popisem podopiecznych Stefana Horngachera. Po pierwszej serii aż siedmiu z nich zajmowało miejsca w czołowej siódemce. Wszyscy mieli okazję zaatakować pozycję lidera, a więc Ryoyu Kobayashiego.
Najskuteczniejszy w ataku okazał się Stoch, który poszybował na odległość 227,5 metra i po raz pierwszy w tym sezonie mógł cieszyć się ze zwycięstwa w konkursie. Był to jego 32. triumf w zawodach Pucharu Świata w karierze. Wrażenie robi jednak inna statystyka. Trzykrotny mistrz olimpijski wygrał przynajmniej jeden konkurs w dziewiątym kolejnym sezonie z rzędu.
To najdłuższa trwająca obecnie seria w Pucharze Świata. Polak wyrównał tym samym rekord zwycięstw w historii Pucharu Świata. Ta sztuka udała się Mattiemu Nykanenowi, który wygrywał w latach 1981-1989, a także Gregorowi Schlierenzauerowi (2006-2014).