To właśnie tam, na skoczni Okurayama w Sapporo, doczekaliśmy się pierwszego dla Polski złotego medalu olimpijskiego w sportach zimowych. Dzisiaj skacze się tam znacznie dalej niż w roku 1972, gdy triumfował Wojciech Fortuna. Stochowi słowo Sapporo kojarzy się po prostu z Japonią. Podwójnego mistrza olimpijskiego nie było przecież na świecie, gdy Fortuna odniósł sukces.
Łukasz Kuczek: Trzeba chuchać na stopę Kamila Stocha [WYWIAD]
Skoczek z Zębu startował kilka razy w Pucharze Świata w Sapporo. Najwyższe lokaty zajął w roku 2012 - drugą i trzecią. Dziś i jutro powalczy o coś więcej.
- Lubię zawody rozgrywane na tej skoczni, choć widzów jest tam zawsze mało - mówił Stoch przed odlotem do Kraju Kwitnącej Wiśni.
Po wygranym konkursie w minioną niedzielę oddał jeszcze trzy treningowe skoki na Wielkiej Krokwi. Wyjawił, że były bardzo udane, ale uzyskanych odległości podać nie chciał.
- Cały czas czeka mnie bardzo dużo pracy i poświęcenia. Moja dyspozycja jest stabilna, ale nie tak dobra, jak mogłaby być. Nie wiem, czy moje obecne skoki nadal pozwolą mi zwyciężać - analizuje mistrz olimpijski.
Na szczęście problemy zdrowotne opuściły go na dobre. - Ból minął na tydzień przed Pucharem w Zakopanem. Nie mam ani dolegliwości, ani obaw, że powrócą. Po zakończonym sezonie planuję przegląd całego organizmu, w tym, na wszelki wypadek, także prawej stopy - zdradził.