Kamil Stoch: Zapamiętam Łukasza Kruczka jako profesjonalistę

2016-03-24 22:45

To był fatalny sezon dla Kamila Stocha (29 l.). Szczytem osiągnięć mistrza olimpijskiego była zaledwie 6. lokata w Pucharze Świata. A w ostatnich MP był dopiero trzeci.

- Jeszcze jeden-dwa skoki, a wszystko byłoby jak trzeba. Fizycznie czuję się rewelacyjnie, jak nigdy w życiu - podsumowuje Stoch.

Ale fakty są takie, że sezon się skończył, załamanie formy złotego medalisty olimpijskiego było olbrzymie.

- Przyczyn kryzysu było sporo, wśród nich na pewno zaburzenie techniki. Ale to jest chwilowe, a potencjał jest ogromny. Widać to było tu w Wiśle na mistrzostwach Polski, gdy przy mocno spóźnionym odbiciu potrafiłem skakać ponad 130 m. Tylko trzeba pewne rzeczy doszlifować, poprawić, tutaj dołożyć, tam odjąć. Cofnąłem się o kilka kroków, ale wykonana praca nie pójdzie na marne, jeszcze pójdę do przodu - twierdzi Stoch.

Maciej Kot skoczył po mistrzostwo Polski. Kamil Stoch nie obronił tytułu

Jak ocenia Kamil, najtrudniejszym momentem były loty na Kulmie, gdy nie przeszedł kwalifikacji do mistrzostw świata.

- To było wiadro lodu na głowę - wspomina. - Ale zwątpienie trwało krótko, parę minut. A najpiękniejsze jest może to, że wciąż wspierali mnie kibice, opiekunowie kadry, rodzina, a w pewnym stopniu także media. Nawet sponsorzy podeszli do tego ze spokojem i zrozumieniem.

Z perspektywy czasu Stoch z sentymentem wspomina też osiem lat pracy pod kierunkiem Łukasza Kruczka, okraszone olimpijskimi tytułami, Pucharem Świata 2014 oraz medalami MŚ 2013 i 2015.

- To była piękna przygoda. Łukasz był osobą, która łączyła całą kadrę. Zapamiętam go jako profesjonalistę na najwyższym poziomie, budzącego zaufanie i szacunek. Powiedział mi niedawno, że potrzebuje zmienić tory życia. Nie chciałem tego podważać. Być może zastąpi go Stefan Horngacher.

Stoch potwierdza nam, że odrzucił jednak pomysł, aby stworzyć indywidualny team, jak Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk.

- Nie jestem do tego stworzony - twierdzi. - Lubię funkcjonować w grupie, czerpię z grupy energię, a ona ze mnie. To taka obustronna pozytywna "transfuzja" - kończy ze śmiechem.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze