Kamil Stoch już na treningach przed konkursem w Wiśle pokazywał, że jest w niesamowitym gazie. I w piątek i w sobotę wygrał po jednej serii próbnej, choć niepokoić mogły trochę doniesienia o bolącym kolanie naszego skoczka. Na szczęście jednak gdy usiadł na belce zapomniał o wszelkich dolegliwościach i pokazał wielką klasę.
W pierwszej serii przed skokiem Stocha Stefan Horngacher zdecydował się na iście pokerową zagrywkę - poprosił o obniżenie belki dla polskiego zawodnika. Ten jednak jakby w ogóle nie zauważył skrócenia rozbiegu i skoczył 133 metry, co było najlepszą odległością pierwszej rundy (tyle samo uzyskał Stefan Kraft).
Słabo zaprezentowali się Daniel Andre Tande i Domen Prevc, którzy przed konkursem byli przed Stochem w klasyfikacji generalnej, ale już po pierwszych skokach niemal jasne było, że mistrz olimpijski z Soczi zakończy te zawody z żółtą koszulką lidera PŚ. Pytaniem pozostawało kto w Wiśle stanie na najwyższym stopniu podium.
W drugiej serii zawodnikom mocno przeszkadzał wiejący w plecy wiatr. Wielu z nich nie poradziło sobie z niekorzystnymi warunkami, a krótko skoczył też wicelider Kraft (117 metrów). Stoch miał nad nim bezpieczną przewagę i by wygrać musiał uzyskać zaledwie 115 metrów, a pofrunął aż 124! Tym samym zdeklasował resztę stawki, Austriaka wyprzedził o 16,3 punktu i został liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata!
A już jutro szansa na powiększenie przewagi. Początek niedzielnego konkursu w Wiśle o godz. 16:00.