Nie jedzie na MŚ i zawiesza karierę. Wielki problem w polskich skokach kobiet
Przed mistrzostwami świata w Trondheim najwięcej mówi się w Polsce o braku powołania dla Kamila Stocha. Trzykrotny mistrz olimpijski nie znalazł uznania Thomasa Thurnbichlera i nie wystąpi w swoich najprawdopodobniej ostatnich MŚ, ale na tym kłopoty polskiej kadry się nie kończą. Do Norwegii udadzą się tylko trzy skoczkinie - Pola Bełtowska, Nicole Konderla i Anna Twardosz. Ta decyzja oznacza, że pod wielkim znakiem zapytania stoi ich występ w konkursie drużynowym o medale. Uzupełniająca kadrę Natalia Słowik postanowiła zawiesić karierę, a w zeszłym tygodniu rywalizowała jeszcze w mistrzostwach świata juniorów w Lake Placid!
Decyzja 19-latki to spory cios dla skoków kobiet w naszym kraju. Wystarczy powiedzieć, że bez niej w ostatnich mistrzostwach Polski wzięły udział tylko trzy zawodniczki, które jadą też na MŚ. Następczyń na horyzoncie nie widać, choć w najbliższej perspektywie w Trondheim ratunkiem może okazać się Joanna Kil z kombinacji norweskiej [narciarski dwubój łączący skoki i biegi - red.].
- Natalia już w połowie sezonu straciła motywację, chce odpocząć od skoków. Tak naprawdę więc zawiesiła karierę. Inna sprawa, że jej skoki w ostatnim czasie nie były na tyle dobre, by startować w takiej imprezie - przyznał w rozmowie ze Skijumping.pl Marcin Bachleda, trener kadry skoczkiń. Wstępny plan o starcie w konkursie drużynowym jest więc niemożliwy do wykonania bez wsparcia kombinatorki norweskiej.
- Szczerze mówiąc nie rozważaliśmy takiej opcji. Chociaż w sumie... Teraz sobie myślę, że może to byłoby do zrobienia. To można załatwić już nawet tam na miejscu. Pomyślimy jeszcze o tym, nic w takim razie nie jest jeszcze stracone - stwierdził zaskoczony przez dziennikarza szkoleniowiec.
Ważne wieści dla fanów skoków. Nie pokażą Pucharu Świata w TVN! Klamka zapadła
Coraz gorzej wygląda jednak przyszłość skoków kobiet w Polsce. Tylko w ostatnich latach ze skoczni zniknęły Kamila Karpiel, Kinga Rajda, a teraz Słowik. Na ewentualne następczynie będzie trzeba sporo poczekać.
- Coraz mniej jest tych dziewczyn. Cieszę się, że mamy Anię, Polę i Nicole i skupimy się na tym, by utrzymać te dziewczyny, by nie ponosić więcej strat na tym polu. Młodsze uciekają... Kończą szkołę i zaczyna im brakować motywacji. Pozytywne jest to, że na Orlen Cup Kids jest coraz więcej tych dziewczynek. Tu jednak trzeba będzie poczekać 4-5 lat, zanim one będą mogły występować w zawodach FIS-owskich. Póki co więc musimy się trzymać tego, co mamy - podsumował bez koloryzowania rzeczywistości Bachleda.