Nie ma wątpliwości, że to jeden z najgorszych sezonów w polskich skokach od wielu lat. Fani musieli pogodzić się z tym, że ich ulubieńcy walczyć będą nie o czołowe lokaty, a po prostu o to, by zapunktować i znaleźć się chociaż w drugiej serii konkursu. Z biegiem sezonu niektórzy zawodnicy, tacy jak Kamil Stoch, Piotr Żyła czy Aleksander Zniszczoł miewali przebłyski pozwalające wierzyć, że sytuacja zaczyna się poprawiać. Całkiem niedawno, na mistrzostwach świata w lotach narciarskich w Bad Mitterndorf Piotr Żyła zajął indywidualnie 6. miejsce, co było najlepszym wynikiem jakiegokolwiek Polaka w tym sezonie. Gdy wydawało się, że teraz to Żyła będzie nas najgodniej reprezentował, zanotował on w Willingen niewiarygodną wręcz katastrofę.
Piotr Żyła klepnął bulę, że aż nas zabolało. Mało kto był od niego gorszy
Skocznia w Willingen nie należy do najmniejszych – jej rozmiar to 147 metrów, natomiast oficjalny rekord to 153 metry Klemensa Murańki (2021 r.) i Johanna Andre Forfanga (2024 r.). W sobotnich zawodach, które odbywają się na tym obiekcie, skok na 130 metr dawał niemal pewny awans, ale zdarzały się skoki także ponad 140 metrów. Piotr Żyła natomiast w swoim skoku w pierwszej serii uzyskał odległość... 106,5 metra! Krótszy skok od Polaka oddał tylko Jewhen Marusiak, który uzyskał 105,5 metra.
Żyła to nie jedyny z Polaków, który tego dnia zawiódł. Kamil Stoch skoczył niewiele lepiej - uzyskał 120 metrów i szybko pożegnał się z szansami na wejście do drugiej serii. Dawid Kubacki skoczył natomiast 130 metrów, ale długo wydawało się, że do serii finałowej się nie dostanie - wszystko dlatego, że miał świetny wiatr i bardzo dużo odjętych punktów. Do 30. miejsca brakowało mu dokładnie... 0,01 punktu! Ostatecznie "uratował" go Stefan Kraft, który skacząc jako ostatni zawiódł i wylądował na 39. miejscu, dając awans Polakowi. Najlepszy z Biało-Czerwonych Aleksander Zniszczoł skoczył natomiast 145,5 metra i pierwszą serię zakończył na 3. miejscu.