Reprezentacja Finlandii była niegdyś potęgą w skokach narciarskich. Zawodnicy z tego kraju byli doskonale znani kibicom tej dyscypliny sportu, bo wygrywali najważniejsze trofea i bili kolejne rekordy. Ale od wielu lat na próżno szukać zawodnika z Finlandii, który na dobre rozgościłby się w czołówce Pucharu Świata. Skoki w tym kraju podupadły bardzo mocno i na razie nie widać symptomów poprawy. Jednym z niewielu zawodników, którzy prezentowali się solidnie był Niko Kytosaho. Ale w tym sezonie przeżywał kryzys formy.
A konkretnie w pierwszej części zmagań. Później jego wyniki były dobre, a nawet bardzo dobre. Tajemnica lepszej dyspozycji polegała na tym, że od pewnego momentu przygotowywał się z wujkiem, Pekka Kytosaho. Skoczek narciarskich na łamach dziennika "Iltalehti" postanowił mocno uderzyć w fińskie skoki. - W tym związku, z takim podejściem do treningów, zacofanym względem świata, Finlandia przez ostatnie 10 lat nie zdziałała nic poważnego w światowych skokach - wypalił Fin.
Jednocześnie poinformował, że odchodzi z kadry, aby indywidualnie przygotowywać się do kolejnych startów. - To właściwy krok, żeby zbliżyć się do czołówki. Będę miał swój mały zespół. W naszych skokach jest mnóstwo problemów. Nie ma żadnej odpowiedzialności za wynik. Brakuje indywidualizacji treningów, kręcimy się w kółko z metodami. Jesteśmy zbyt ogólnikowi. Ja tak nie chcę - ocenił Kytosaho.