Oskar Kwiatkowski na stoku

i

Autor: Paweł Skraba

Mistrz świata w snowboardzie pragnie być na topie przez długie lata. OSKAR KWIATKOWSKI Jeździł na desce nawet z pękniętym kręgosłupem

2023-02-24 0:07

Otworzył nową kartę historii. Oskar Kwiatkowski (27 l.) jako pierwszy polski snowboardzista sięgnął po tytuł mistrza świata. Wywalczył go w gigancie równoległym w MŚ rozegranych w Bakuriani w Gruzji. Co nie udało się znakomitym poprzedniczkom Jagnie Marczułajtis i Paulinie Ligockiej, stało się udziałem zawodnika z Białego Dunajca, od dwóch lat szeregowego Wojska Polskiego.

„Super Express”:- Pewnie czuje pan, że swoim sukcesem wszedł do historii polskiego sportu…

O. Kwiatkowski: - Tak i chyba mam ku temu powód (śmiech). Fajnie jest przecierać szlaki. Kiedyś sam starałem się dorównać starszym kolegom, a teraz chciałbym, aby młodsi równali do mnie. Tym bardziej, że mamy wreszcie dobre warunki do przygotowań.

- Kiedy nauczył się pan jazdy na śnieżnej desce?

- Wcześniej niż na nartach (śmiech). Miałem chyba pięć lat. Byłem samoukiem. Z początku mocno się obijałem. Jadąc na desce wołałem do mamy, a zanim się odwróciła w moją stronę, już leżałem. Ale marzyło mi się, by w przyszłości startować w olimpiadzie i mistrzostwach świata i zdobyć medal. To by się nie udało, gdyby nie pomoc, jaką zapewnili mi trenerzy Michał i Marcin Sitarzowie w szkole sportowej w Zakopanem. Pochodzę z niezamożnej rodziny, mam trzy siostry. A skoro się jednak udało, czuję w sobie potencjał na długie lata. Przecież mistrz slalomu, Austriak Promegger liczy sobie 42 lata.

- Czy czuł pan zwątpienie po wypadku drogowym w roku 2016?

- Miałem pęknięty kręgosłup w dwoch miejscach i wstrząśnienie mózgu. Ale wypadku nie pamiętałem, a leki przeciwbólowe sprawiły, że nie myslałem o przyszłości. Po sześciu dniach wypisałem się ze szpitala, a po dwoch tygodniach już jeździłem na desce, z boku trasy treningowej. Przez pół roku odczuwałem jedynie bóle przy pewnych ćwiczeniach. Może jestem w czepku urodzony…

- Podobno długo musiał pan dorabiać do swojej kariery…

- Byłem bramkarzem w dyskotekach, naprawiałem też szlaki turystyczne w górach. Skończyło się dwa lata temu, gdy dostałem etat w wojsku. Dostałem też stypendium kadrowe po igrzyskach w Pekinie (teraz wzrośnie ono z 3900 na 8280 zł brutto – przyp. red.).

- Co daje większą przyjemność jazdy: deska czy narty?

- Jeśli jest twardy stok, deska daje więcej frajdy. Można wtedy stawać na krawędzi. A kiedy człowiek oprze się o nią, deska jakby sama niesie i wprowadza w skręty. A poza tym atmosfera w snowboardingu jest fajniejsza niż w narciarstwie. Tu i tam jest profesjonalizm, ale u nas jedni wspierają drugich i cieszą się szczerze z ich sukcesów.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze