Stochowi na początku szło słabo, zaliczył nawet upadek. - Jak nie idzie to nie idzie. Warunki mam fatalne! Ale próbujemy dalej. Trening czyli mistrza – nie zrażał się Stoch. Potem jednak się rozkręcił. Choć punktu K raczej nie osiągał, podobnie jak na prawdziwej skoczni imponował stylem. Nie docenili jednak tego „wirtualni sędziowie”. - 18,5? Co tak słabo mnie ocenili?! - narzekał ze śmiechem.
Niedługo po nim do komputera zasiadł dyrektor kadry Adam Małysz (40 l.). Od razu jednak zastrzegł, żeby obserwatorzy nie liczyli na dalekie skoki. - Tu trzeba myszką operować, a ja w domu z niej nie korzystam! - bronił się. Po chwili oddał skok i wywrócił się zaraz po wyjściu z progu. - No widzicie, ja nie umiem tu skakać. Poza tym miałem 1,5 m/s wiatru w plecy!