Apoloniusz Tajner w świadomości kibiców na zawsze zapisze się jako trener Adama Małysza, kiedy ten miał najlepszą formę w karierze. Duet ten przez kilka sezonów wydawał się nierozerwalny. Przyszedł jednak czas, w którym Tajner odszedł z reprezentacji Polski, ale skoków narciarskich nigdy nie porzucił. Niedługo po tym, jak przestał być trenerem, objął stanowisko prezesa PZN i dowodził związkiem. Jego schedę przejął Adam Małysz. Tajner nie miał jednak dość wyzwań i w tym roku podjął się kolejnego.
Tajner musiał zrezygnować. Prawo jest bezwzględne
Były prezes PZN zdecydował się kandydować do Sejmu i został posłem. To z kolei sprawiło, że musiał zrezygnować z innego stanowiska. Tajner był członkiem zarządu Polskiego Związku Bobslei i Skeletonu. Po objęciu mandatu musiał porzucić to stanowisko. - Otrzymałem taką wykładnię prawną. Okazuje się, że w organizacji, która nawet w minimalnym stopniu prowadzi działalność gospodarczą, mającą związek ze spółkami Skarbu Państwa czy organizacjami publicznymi, nie mogę się znajdować w zarządzie. Dlatego złożyłem rezygnację, a ta została przyjęta - zdradził w rozmowie z portalem Interia.pl
- Tak na dobrą sprawę nie zdążyliśmy jednak porządnie zacząć współpracy, bo przyszły wybory. Zostałem wybrany na posła i pojawił się konflikt interesów. Jakby nie było, praca w zarządzie to jest władza w związku - zauważył Tajner, który do Sejmu dostał się z list Koalicji Obywatelskiej.