Adam Małysz skończy w tym roku 47 lat i aż trudno uwierzyć, ile czasu minęło od wybuchu "Małyszomanii". Na przełomie 2000 i 2001 r. cała Polska zakochała się w skokach narciarskich po zwycięstwie "Orła z Wisły" w Turnieju Czterech Skoczni. Kibice oszaleli na punkcie skoków, a zwłaszcza Małysza. Dla wielu z nich stał się on narodowym bohaterem, a jego występy wywoływały olbrzymie emocje. Ta miłość kibiców potrafiła nieść skoczka do kolejnych sukcesów, ale czasami była też przytłaczająca. Obecny prezes Polskiego Związku Narciarskiego wyznał, jak czuł się w trakcie kariery w ostatniej rozmowie z WP SportoweFakty.
Po tym wyznaniu Adama Małysza nogi same się uginają
- Były sytuacje, że chciałem uciec od tego wszystkiego. Wręcz wykrzyczeć, że mam dość. Każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma swoje granice. Zatrzymujesz się, przemyślisz i idziesz dalej - przyznał szczerze Małysz. Najbardziej na jego psychikę wpływały sytuacje, gdy w końcu musiał odmówić kibicom, a ci nie mogli zrozumieć, dlaczego akurat im.
- Po prostu kibic często nie jest w stanie zrozumieć, że komuś dałem autograf, a jemu nie. Nie wie jednak, że wcześniej zrobiłem sobie zdjęcie z tysiącem albo dwoma tysiącami osób. Trudno to wytłumaczyć. Z drugiej strony często stawiałem się po drugiej stronie. Taki kibic często przyjeżdża w dane miejsce tylko po to, żeby sobie zrobić ze mną zdjęcie. Wszystko trzeba umieć wyważyć - ocenił trzeźwo legendarny skoczek.