- Wtedy dobrze skakali Finowie i ktoś mi doradził: "Bo ci Finowie to oni se tego (dotknięcie dłonią szyi) i potem se skaczą" - opowiadał Żyła. - No to se myślę: "Spróbuję, nie?". Na zawodach wiało, sypał śnieg. Kurtka była gruba, to se coś wziąłem do kurtki. Na rozgrzewce trochę se tam tego (ponowny gest). Potem wszystko się przeciągało, a wiadomo... człowiek się denerwuje, nie? I tak po trochu, po trochu... Nie pamiętam, jakim cudem udało mi się zapiąć narty. Do progu trzeba dojechać stabilnie, a mnie trochę wtedy chwiało. No i tak mnie chwiało, chwiało, a potem chyba byłem ostatni. Wniosek taki, że to nie dla mnie - podsumował Żyła i zapewnił, że wyciągnął już wnioski z tego wygłupu. "Piłeś - nie skacz" - radzi teraz.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner (59 l.) uważa, że nie ma się co obawiać ani o Piotra Żyłę, ani o innych czołowych polskich skoczków.
- W Polsce czasy popijania przed skokami to już zamierzchła przeszłość - zapewnia współtwórca sukcesów Adama Małysza. - Takie zachowania zdarzały się w latach 70. Niektórzy zawodnicy, starając się opanować stres, sięgali po alkohol przed krajowymi zawodami. I paradoksalnie nawet ci na kacu potrafili wygrywać czy wręcz zająć całe podium. W latach 90. te zwyczaje zanikły. Nie słyszałem, aby w ostatnich latach ktoś w Polsce skakał po alkoholu.
Do wyznania Piotra Żyły prezes Tajner także podchodzi z dystansem:
- Owszem, mógł wziąć parę łyków, żeby zobaczyć, jak to jest skakać po piwku. Ale wydaje mi się, że wszystko wyolbrzymił. Krowa, która głośno ryczy, daje mało mleka (śmiech). A Piotrek jest bardzo solidnym chłopakiem. To samo dotyczy całej reprezentacji.
Oni też skakali po alkoholu
Matti Nykaenen (Finlandia) - w latach 80.
Janne Ahonen (Finlandia) - m.in. przed skokiem na rekordową odległość 240 m w Planicy (marzec 2005)
Harri Olli (Finlandia) - w roku 2008
Lars Bystoel (Norwegia) - w latach 2000-2005
W Polsce skłonność do trunków zakłóciła karierę Mateusza Rutkowskiego (w roku 2004) i Tomasza Byrta (w roku 2012)