To wygląda coraz gorzej. Mijają kolejne dni, odbywają się kolejne konkurencje igrzysk olimpijskich Pjongczang 2018, a medali dla Polski wciąż nie ma. We wtorek oczy kibiców znad Wisły zwrócone były na tor, na którym toczyła się rywalizacja w łyżwiarstwie szybkim na dystansie 1500 metrów. Wśród startujących w finale znalazło się trzech biało-czerwonych: Konrad Niedźwiedzki, Jan Szymański i mistrz olimpijski sprzed czterech lat Zbigniew Bródka.
Nadzieje związane były przede wszystkim z tym ostatnim. Choć w kraju zdawano sobie sprawę, że Bródka nie znajdował się ostatnio w szczycie formy, ale przygotowania do najważniejszej imprezy zakłóciła kontuzja, to liczono na niespodziankę. Do takiej nie doszło. Polak wygrał co prawda swoją parę z Brianem Hansenem, ale czas 1:46.31 nikogo na kolana nie powalił. Po swoim biegu był czwarty i wiedział już, że nie zdobędzie medalu.
Ostatecznie Zbigniew Bródka uplasował się na dwunastej lokacie. Pozostali Polacy pojechali jeszcze gorzej. Jan Szymański z czasem 1:46.48 był szesnasty, a Konrad Niedźwiedzki wykręcił 1:47.07 i rywalizację zakończył na dwudziestym miejscu. Bezkonkurencyjni na dystansie 1500 metrów okazali się Holendrzy. Wygrał Kjeld Nuis z czasem 1:44.01. Za jego plecami znalazł się inny "Oranje" Patrick Roest z wynikiem 1:44.86. Podium uzupełnił Koreańczyk Kim Min Seok, dojeżdżając do mety z czasem 1:44.93.
Sprawdź też: Pjongczang 2018: Justyna Kowalczyk nie dała rady. Ćwierćfinał i koniec