Popularny "Wiewiór", który słynie z niebanalnego poczucia humoru i epickich wystąpień publicznych, nie ma szczęścia w Korei Południowej. Po raz drugi nie został wybrany przez Stefana Horngachera do wąskiej kadry naszych skoczków. Polski selekcjoner ma prawo wystawić jedynie czterech reprezentantów, co oznacza, że jednemu musi odebrać szansę przystąpienia do walki o medale. Przed pierwszym konkursem indywidualnym w Pjongczangu, austriacki trener również podziękował Żyle. Jego stanowiska nie zmieniły ani nieudane zawody o olimpijskie laury, ani dyspozycja zawodników na treningach. W piatkowych kwalifikacjach, które zapewnić mają Polakom przepustkę do sobotniego konkursu, nie zobaczymy Piotra Żyły.
Podobno przed wylotem na igrzyska, bliżej miejsca w "czwórce" był Piotr Żyła. Dotychczas spisywał się on lepiej w zawodach Pucharu Świata od Macieja Kota. Na miejscu doszło jednak do zaburzenia hierarchii. Stało się tak najprawdopodobniej w skutek wyników, jakie Horngacher widział podczas treningów. Kacper Merk, dziennikarz Eurosportu, przytoczył na Twitterze wypowiedź "Wiewióra". - Już wcześniej wiedziałem, że nie skaczę w kwalifikacjach i nie mogłem się odnaleźć na treningu - przyznać miał Piotr Żyła, komentując swoje słabsze rezultaty podczas serii treningowych.
Decyzje Horngachera jasno pokazuję, że liczy się dla niego "tu i teraz". Wszystkie gwiazdy na niebie i ziemi wskazywały przed igrzyskami na Żyłę. Dodatkowo, w pamięci mamy mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym Lahti 2017, kiedy Żyła uratował honor Polaków i jako jedyny sięgnął po medal w konkursie indywidualnym. W Pjongczangu skacze jednak krócej od Kota i pewnie dlatego musi pogodzić się z rolą "piątego pechowca".