W skokach narciarskich, właściwie jak w każdej indywidualnej dyscyplinie sportu, bardzo szybko można wdrapać się na szczyt i równie szybko z niego spaść. Wystarczy jeden przebłysk formy, aby zdobyć ważne trofeum, o czym będą mówili kibice na całym świecie. Tak właśnie było w przypadku Thomasa Dietharta. Austriak w sezonie 2013/14 wziął się właściwie znikąd i nagle wygrał jedną z najważniejszych imprez w skokach, a więc Turniej Czterech Skoczni. Diethart nie miał sobie równych i tylko w Innsbrucku nie zdołał stanąć na podium. Było to ogromnym zaskoczeniem bo Austriaka bardzo rzadko mogliśmy wówczas oglądać w Pucharze Świata. Potwierdzeniem tego jest to, że po wspomnianym Turnieju Czterech Skoczni już nigdy nie stanął na podium Pucharu Świata.
Zobacz też: Stefan Horngacher dostał ważną informację o synu. Niemcy zadecydowali, to już nie są przelewki
Koszmarny wypadek
Na igrzyskach olimpijskich w Soczi zdobył jeszcze srebrny medal wraz z drużyną i następnie "przepadł". W 2018 roku zdecydował się na zakończenie kariery, a sporty wpływ na to miał potworny upadek na jednym z treningów w Ramsau w 2017 roku. Tuż po wyjściu z progu Diethart stracił kontrolę nad lotem i z ogromnym impetem uderzył o zeskok. Wypadek doprowadził do wielu uszkodzeń w ciele skoczka. Twarz Dietharta była bardzo mocno zmasakrowana, co można zobaczyć na zdjęciach udostępnionych przez samego zawodnika.
Wielki powrót?
Od trzech lat Diethart przebywał na bardzo wczesnej sportowej emeryturze. Obecnie ma 29 lat, co jak na skoczka nie jest wiekiem aż nadto zaawansowanym. Jak donosi "Salzburger Nachrichten" zawodnik szykuje się jednak do powrotu. Ukłon w jego kierunku wykonał austriacki związek narciarski, który wyraził zgodę, aby Diethart dołączył do grupy trenującej w Innsbrucku. Kto wie, może już niebawem zobaczymy go ponownie w akcji?