W dużej mierze świat sportu nie pozostał obojętny na to, czego dopuściła się Rosja. Obrazki docierające do nas z Ukrainy z dnia na dzień są coraz bardziej przerażające i coraz większa liczba kibiców uważa, że Rosjanie powinni zostać całkowicie wykluczeni z międzynarodowych imprez. Taką decyzję podjęto m.in. w skokach narciarskich.
Klimow atakuje Polaków. Obrzydliwe słowa Rosjanina
Choć FIS długo zwlekał z decyzją o wykluczeniu Rosjan, ostatecznie ci nie mieli prawa kontynuować zmagań w Pucharze Świata. O potrzebie wykluczenia rosyjskich zawodników zrobiło się głośno przede wszystkim po zachowaniu Jewgienija Klimowa. Podczas zawodów w Lahti skoczek machając do kamery pokazał na rękawiczce flagę Rosji.
Akurat "przypadkowo", tuż po inwazji na Ukrainę, flaga ta znalazła się na sprzęcie sportowym. Sprawa wywołała ogromne oburzenie i domagano się jak najszybszego wykluczenia rosyjskich skoczków. Po kilku tygodniach milczenia Klimow postanowił odnieść się do całej sytuacji. Nie omieszkał zaatakować przy tym Polaków w ohydny sposób.
Klimow totalnie odleciał. Po jego słowach robi się niedobrze
W rozmowie z Match.tv opowiedział o sytuacji z Lahti. - Jeśli prześledzimy, okazuje się, że w znacznej części przypadków macham do kamery po wylądowaniu. Wiem, że miałem flagę na rękawiczkach, ale nie było żadnej prowokacji. Nie było żadnego zakazu, robiłem to, co zwykle. Dlaczego miałbym zachowywać się inaczej, skoro pozwalają na to przepisy? - pyta retorycznie Klimow.
Uważa, że nagonkę zaczęli Polacy. - Dostrzegli prowokację i zaczęli rozpowszechniać informację w sieciach społecznościowych. Nie było żadnego zakazu występów z symbolami narodowymi. Wszyscy skakali w swoim "normalnym" sprzęcie - powiedział Klimow. Skoczek stwierdził, że sytuacja została rozdmuchana w głupi sposób. Warto w tym momencie przypomnieć, że kilkanaście dni później Klimow brał udział w wiecu Władimira Putina i dumnie prężył pierś z literą "Z", która stała się rosyjskim symbolem wojny na Ukrainie. I to byłoby na tyle w kwestii "braku prowokacji"...