O karierze Roberta Matei można byłoby pisać bardzo długo. W końcu przez ładnych kilkanaście lat jeździł po całym świecie i startował w zawodach Pucharu Świata. Został jednak zapamiętany przede wszystkim przez wpadki, jak choćby wyjątkowo krótki skok na mamucie w Planicy, dlatego też warto skupić się na tym, co nastąpiło później. Mateja postanowił zostać przy sporcie i dał się poznać jako świetny fachowiec jeśli chodzi o trenowanie zawodników. W latach 2011-2018 pełnił funkcję trenera kadry B i C naszych skoczków. Na mistrzostwach świata juniorów jego podopieczni wywalczyli cztery srebrne medale. Niedawno wrócił do sztabu Polskiego Związku Narciarskiego, choć niewiele zabrakło, by spróbował swoich sił w zupełnie innej branży. Mateja chciał zupełnie zmienić swoje życie!
Dawid Kubacki przerwał milczenie. To stąd nagłe zniknięcie skoczka. Zrobił to dla rodziny
Robert Mateja znowu w polskich skokach
Wiosną tego roku Robert Mateja przestał trenować kadrę Czech w kombinacji norweskiej. Wtedy wydawało się, że podjął ostateczną decyzję w związku ze swoją przyszłością. Jednak nieoczekiwanie przyszła kolejna oferta od PZN. Mateja zdecydował się na ponowną próbę w Polsce. Znowu podjął pracę z juniorami, stając się częścią nowego systemu szkolenia. Jednak w rozmowie z Interią sam zainteresowany opowiedział o krokach, które podjął w związku z planowanym wcześniej przebranżowieniem.
Mateja chciał zmienić swoje życie
Powiedzieć, że Robert Mateja chciał zmienić swoje życie, to nic nie powiedzieć. Znany z przeszłości skoczek narciarski chciał je wywrócić o sto osiemdziesiąt stopni! Można wnioskować, że po wielu latach był zmęczony skokami i był to jeden z powodów, które zdecydowały o tym, że planował sprawdzić się jako... kierowca ciężarówki! - Chciałem spróbować czegoś nowego i nawet zdobyłem wykształcenie w tym kierunku. Miałem końcowy egzamin na Świadectwo Kwalifikacji Zawodowej. Prawo jazdy na samochód ciężarowy zrobiłem już dwa lata temu, a teraz zostałem zawodowym kierowcą, bym mógł wykonywać usługi w transporcie - tłumaczył Robert Mateja.