Igrzyska olimpijskie Pjongczang 2018 dla kibiców były rozczarowaniem. Fani znad Wisły przywykli w ostatnim czasie do nieoczekiwanych sukcesów na wielkich imprezach. Wystarczy przypomnieć igrzyska sprzed czterech lat. W Soczi biało-czerwoni wywalczyli aż sześć medali, w tym cztery z najcenniejszego kruszcu. Tym razem było znacznie słabiej. Polacy w Korei Południowej wywalczyli tylko dwa krążki. Złoto w konkursie na dużej skoczni zdobył Kamil Stoch, a drużyna naszych skoczków konkurs drużynowy zakończyła na najniższym stopniu podium.
Mimo tego prezes PKOl-u Andrzej Kraśnicki uważa, że igrzyska w Pjongczangu nie są powodem dla wstydu dla polskiego sportu. - Mieliśmy ostatnio wspaniałe igrzyska, zarówno w Vancouver, jak i w Soczi. Jednak przed Pjongczangiem mówiliśmy otwarcie, że powtórzenie tych wyników jest praktycznie niemożliwe. Mnie pytano najczęściej właśnie o to, ile medali zdobędziemy w Korei. Odpowiadałem, że będę cieszył się z każdego i bardzo cieszę się z tych dwóch wywalczonych przez skoczków - wyjaśnił, cytowany przez portal rmf24.pl.
- Osobiście uważam, że minimum jest spełnione. Zawodnicy nie skompromitowali naszego kraju, nie skompromitowali siebie. Wiem, że dali z siebie wszystko, a że my oczekiwaliśmy więcej, to już inna sprawa - dodał Kraśnicki. Prezes wypowiedział się także na temat kolejnych zimowych igrzysk, które w 2022 roku odbędą się w Pekinie. - Patrząc na wsparcie dla sportu jakie ostatnio obserwujemy ze strony rządu, sponsorów, możemy mieć nadzieję, że w Chinach będziemy zadowoleni z sukcesów polskich sportowców - stwierdził.
Przeczytaj też: Stefan Horngacher: Żałuję, że Piotr Żyła nie ma medalu. Polski skoczek może dostać specjalną nagrodę