Justyna Kowalczyk

i

Autor: Eastnews Justyna Kowalczyk

PŚ w Jakuszycach: Kowalczyk o mało nie poleciały z oczu łzy [WIDEO]

2014-01-18 16:30

Pierwszy z dwóch dni walki w zawodach pucharu Świata w Jakuszycach zakończył się dla Justyny Kowalczyk (31 l.) szybko – już na ćwierćfinale sprintu stylem dowolnym. Mimo to nie rozpaczała.

Nasza biegaczka, nielubiąca tej techniki, szczególnie na najkrótszym dystansie, zajęła 4. miejsce w swojej serii i miała za słaby czas, by wejść do czołowej dwunastki jako „lucky looser”.

- To i tak był jeden z moich lepszych sprintów łyżwą – mówiła na mecie polska królowa zimy, od której lepsza była w te samej serii Sylwia Jaśkowiec. Ta ostatnia awansowała aż do finału, a w kwalifikacjach miała doskonały, drugi czas.

Kowalczyk nie była zmartwiona. - W piątek trenowałam klasyk, właśnie tak się szykowałam do sprintu dowolnym – śmiała się Justyna, dla której szybka łyżwa to zawsze „druga kolejność odśnieżania”. - Mogło być lepiej, ale przecież jedna z nas awansowała, a ja pobiegłam najlepszy sprint dowolnym w tym sezonie. Walczyłyśmy, współpracowałyśmy, było bardzo fajnie, momentami prowadziłyśmy na zmianę, potrafiłam biec na czele. Od dawna sprint łyżwowy przestał być dyscypliną, którą trenujemy. Minęły te czasy, bym przejmowała się jego rezultatem – skomentowała Kowalczyk, której priorytetem w Jakuszycach jest niedzielny klasyk na 10 km. Prawdę mówiąc, nie ma w nim z kim tu przegrać.

Nie powinno być tez żadnych problemów ze śniegiem, z którym organizatorzy walczyli od tygodnia, zwożąc go z gór i układając na trasie do ostatnich dni przed startem.

- To ciężka, wymagająca trasa. Polana jest długa i zawsze wszystkich tu dobija, potem jest ciężki podbieg, kilka agrafkowych niebezpiecznych zakrętów i znowu polana. I tak cztery razy. Nie można mówić w takich warunkach o perfekcyjnym przygotowaniu śniegu, ale możemy powiedzieć o heroizmie ludzi pracujących z łopatami dzień i noc. Za to wielkie „dziękuję” ode mnie.

Na zawody na Polanie Jakuszyckiej przyszło w sobotę kilka tysięcy widzów, gorąco dopingujących reprezentantki Polski i zgotowało naszym ciepłe przyjęcie.

- Stałyśmy z Sylwią na starcie i mówię jej: „Zaraz się popłaczę”. Może nie dosłownie tak miało być ale to było niesamowicie wzruszające. Trochę już się przyzwyczaiłyśmy do zawodów w Polsce, ale za pierwszym razem łzy rzeczywiście nam leciały spod tych okularków... – powiedziała Kowalczyk.

Marek Żochowski, Jakuszyce

 

Justyna Kowalczyk po ćwierćfinale sprintu: - Było fajnie

Najnowsze