sRichard Freitag odniósł szóste pucharowe zwycięstwo w karierze, pierwsze od 4 stycznia 2015 roku: https://t.co/wQS1bK2rlT #NiżnyTagił #NizhnyTagil #skijumpingfamily #skoki pic.twitter.com/7PqS1skOCM
— Skijumping.pl (@Skijumpingpl) 2 grudnia 2017
To był dziwny konkurs. Wiatr pod narty i tyle samo lotów odległych, ile tych krótkich i nieudanych. Polacy zaczęli przeciętnie. Równo, bez błysków, w komplecie uzyskując kwalifikację do drugiej serii. Kamil Stoch i Dawid Kubacki mieli jednak czego żałować. W kwalifikacjach i treningach regularnie plasowali się na skoczni w Niżnym Tagile w czołówce. W sobotę w czołowej dziesiątce znalazł się tylko ten pierwszy. Dziewiąte miejsce było jednak sporym rozczarowaniem.
Zawodzili zresztą inni. Andreas Wellinger dopiero w drugiej serii odpalił. Po pierwszej był 21. Gdy odfrunął, wyświetlana zielona linia przesunęła się w okolice trybun. Nagle bowiem Niemca pokonać mógł tylko zawodnik z nowym rekordem skoczni. Tak pokazały czujniki wiatru, taką notą pochwalić mógł się wielki talent naszych zachodnich sąsiadów.
Rekord zresztą padł. Już w pierwszej serii. 141,5 metra. Pobił go Daniel Andre Tande. W drugiej wyrównał go Johann Andre Forfang. To właśnie on zdystansował Wellingera. Skaczący po nim Maciej Kot osiągnął jednak ledwie 123,5 metra. Wiatr miał się nie zmienić. Polak wyglądał jednak na wściekłego, ewentualnie zrezygnowanego.
Skocznia w Niżnym Tagile na rok zniknęła z kalendarium Pucharu Świata. Jak pokazał przebieg sobotniego konkursu, słusznie. Warunki sprawiały figle wszystkim. W konkursie zawiódł nawet Markus Eisenbichler, triumfator kwalifikacji i serii treningowej.
Biało-czerwoni o sobotnim konkursie też będą pewnie chcieli szybko zapomnieć. Po pierwszej serii najlepszy z naszych był Stoch. W drugiej piąty zawodnik klasyfikacji generalnej spadł do drugiej dziesiątki. 130 metrów przekroczył tylko Dawid Kubacki. W konkursie jedenasty. Wśród Polaków pobił go jeszcze Piotr Żyła. Najrówniejszy, ostatecznie dziesiąty.
Zawody wygrał Richard Freitag. Niemiec po I serii był ósmy, zaatakował, wyprzedził wszystkich. Również w klasyfikacji generalnej. Pod nieobecność Junshiro Kobayashiego to właśnie on założy żółty plastron lidera Pucharu Świata.