"Super Express": - Czy czuje się pan usatysfakcjonowany postawą Polaków po dwóch weekendach Pucharu Świata?
Adam Małysz: - Każdy czuje lekki niedosyt, skoro Kamil Stoch i Maciek Kot prowadzili w niedzielę po pierwszej serii, a zakończyli konkurs poza podium. Szkoda, ale nic się nie stało. Nadal będą walczyć o podium. Chłopaki są w dobrej dyspozycji i dobrze skaczą. Przyjdzie dzień, gdy na nim staną.
- Oddanie prowadzenia rywalom stawia pytanie o siłę psychiki.
- Kamil ma ogromne doświadczenie i jest mocny psychicznie. Maciek zdobył obycie z kamizelką lidera w sezonie letnim i nabrał pewności siebie. A ich błędy w niedzielę były minimalne. Nie takie, by rodziły wątpliwości. Wiem, jak są przygotowani, jakie mają podejście do skakania, jaka jest atmosfera wokół nich. I że to wszystko sprzyja sukcesom.
- Pozostaje więc pan optymistą?
- Zawsze nim jestem (śmiech). Ale na rzeczy patrzę tak: najpierw czegoś dokonać, potem o tym mówić. No, chyba że ktoś nokautuje rywali.
- Jak pan w roku 2001.
- Byłem wtedy rzeczywiście w takiej formie, że mogłem mówić o tym, co będzie. Ale to nie było w moim stylu. Teraz powiem, że spokojnie czekam na sukces.
- Co dobrego wprowadził do pracy w kadrze trener Stefan Horngacher?
- Każda nowa postać w kadrze przyniosłaby nowy powiew. I samo to wiele już znaczy. Ale Stefan wniósł wielkie zaangażowanie w pracę, nowe doświadczenia oraz to, jak potrafi rozmawiać z zawodnikami. Stworzył wielką jedność w grupie. Ona jest i będzie. Rekomendowałem go do tej funkcji i dziś nie mam wątpliwości.
- Kto może być głównym rywalem Polaków w dalszej części sezonu?
- W tej chwili brak faworyta. Domen Prevc potrafi oddać superskok i potrafi go zepsuć. To trochę taki "kamikadze", który leci z nartami powyżej uszu i szeroko rozłożonymi ramionami i który może sobie nie poradzić przy mocnym wietrze. Raczej nie będzie rządzić stale. Szybciej bym to widział w Peterze Prevcu, który jeszcze trzy tygodnie temu skakał lepiej od brata, a teraz trochę się pogubił w technice. Natomiast Severin Freund zaczął przygotowania w końcu sierpnia, a to może być za mało jak na całą zimę. Mam nadzieję, że dominować będzie polski skoczek. Albo i dwóch. I tego całym sercem życzę i im, i sobie.
- Zmieniając temat. Odniesie się pan do ujawnionego w listopadzie przypadku stalkingu (natręctwa wobec innej osoby), który dotknął pana córkę, Karolinę?
- Ujawnienie sprawy wywołało burzę w mediach i w portalach społecznościowych i sprawa nieco przycichła. Wygląda na to, że stalkerka się przestraszyła. Ale bez trwałej pomocy nie uniknie swoich skłonności. Dlatego zaapelowaliśmy, by jej w tym pomóc.