Lista skoczków, którzy w młodym wieku zniknęli z kibicowskich radarów jest naprawdę długa. Jeszcze kilka lat temu mówiło się o świetnym pokoleniu, które w przyszłości będzie odnosiło wielkie sukcesy. Ale do czołówki przebili się nieliczni. W kwietniu tego roku swoją karierę, w wieku 27 lat, zakończył m.in. Krzysztof Miętus.
W ślady swoje imiennika poszedł 24-letni Biegun. Okazało się, że sierpniowe zawody Letniego Grand Prix były jego ostatnimi. - Można powiedzieć, że start Krzysztofa Bieguna podczas Letniego Grand Prix w Hakubie, był ostatnim w profesjonalnej karierze. Po prostu po tych zawodach podjął decyzję o zakończeniu przygody ze sportem - powiedział portalowi sportsinwinter.pl trener kadry B, Maciej Maciusiak.
W 2013 roku wydawało się, że kariera Bieguna potoczy się zupełnie inaczej. 19-letni wówczas skoczek wygrał inauguracyjny konkurs Pucharu Świata w Klingenthal i szybko okrzyknięto go "drugim Adamem Małszyem". Skoczek nie potrafił jednak sprostać oczekiwaniom i bardzo szybko wypadł z kadry A.
Biegunowi szło na tyle źle, że zaczął łączyć treningi z pracą zawodową. - Krzysiek nie trenuje profesjonalnie i chodzi do normalnej pracy. Długo trudno było mu załapać się do drużyny na Puchar Kontynentalny, gdzie skakać może tylko pięciu zawodników - powiedział portalowi sport.tvn24.pl Maciusiak.