- Skaczę teraz trochę lepiej niż w marcu, gdy przypadł szczyt formy w zimie - ocenia Maciek Kot. - Wtedy skoki były jednak niezbyt stabilne, a obecnie są "poukładane". Mam głowie spójną wizję prawidłowego skoku, według ideału niemiecko-austriackiego, pod wpływem trenera Stefana Horngachera. Zmienił się zwłaszcza sposób odbijania się, gdzie "otwieram" klatkę piersiową i podciągam narty od razu do góry. I w locie, gdzie ciało układam bardziej symetrycznie do zeskoku, a przedtem latałem nieco krzywo.
Triumfator Grand Prix nie chciałby, aby zima nadeszła jak najszybciej.
- Dobrze, że do sezonu pozostają prawie dwa miesiące, bo warto kilka szczegółów doszlifować i zwiększyć stabilizację. Jeszcze parę kroków do przodu i będzie można liczyć na fajne lokaty w zimie - podkreśla.
Udane starty latem nie miały efektów sponsorskich.
- Przedłużyłem wprawdzie na siódmy rok umowę z firmą Wagraf i jest lepsza niż poprzednia. Ale... warunki uzgodnione zostały przed letnim sezonem - wyjawia ze śmiechem.