Dla polskich fanów miniony sezon był bardzo gorzki. Polacy nie nawiązali walki z czołówką na najważniejszych imprezach, choć na osłodę Dawid Kubacki dość niespodziewanie sięgnął po brązowy medal igrzysk olimpijskich. Na koniec zimowych zmagań doszło do prawdziwego tąpnięcia w kadrze, bowiem starsi skoczkowie bardzo ostro ocenili pracę PZN w sprawie rozstania z Michalem Doleżalem. Kurz zaczął jednak powoli opadać, a nowym szkoleniowcem Biało-Czerwonych został Thomas Thurnbichler. Do nowego sezonu przygotowania ruszyły również w FIS, ale z tego powodu fani mogą jednak nie być zadowoleni. Nie od dziś wiadomo, że wprowadzone w 2010 roku przeliczniki za wiatr, choć dają namiastkę wyrównania szans rywalizacji bez względu na pogodę, nie są, delikatnie mówiąc, idealne. Międzynarodowa federacja postanowiła „poprawić” sytuację idąc mocno na skróty, co może tylko jeszcze bardziej zmylić kibiców oglądających skoki narciarskie.
FIS zwiększy rekompensatę za niekorzystny wiatr. I tyle
Problem z wiatrem znany jest od początku rywalizacji w skokach narciarskich, zaś z przelicznikami, które mają ocenić, czy zawodnik na wietrze skorzystał, czy też mu on przeszkadzał, od momentu wprowadzenia ich w 2010 roku. Główne zarzuty wobec przeliczników są takie, że przy mocnych podmuchach lub wietrze z boku, pomiary z czujników są nieprecyzyjne. Innym kłopotem jest to, że przy bardzo mocnym wietrze w plecy nawet przeliczniki nie są w stanie zrekompensować zawodnikowi złych warunków. Niestety, FIS postanowił zająć się tylko tym drugim problemem i to bardzo pobieżnie.
Okazało się bowiem, że działacze międzynarodowej federacji postanowili zwiększyć liczbę punktów dodawaną za niekorzystny wiatr. Do tej pory zawodnik otrzymywał dodatkowe punkty za wiatr w plecy, o wartości większej o 21 procent od tej, która zostałaby mu odjęta, gdyby wiatr z taką samą siłą wiał mu pod narty. Teraz natomiast różnica ta wzrośnie do 50 procent.
Jak słusznie wskazuje profil „Skoki narciarskie na wykresie i w liczbach” na Twitterze, zmiana ta może okazać się jedynie kosmetyczna. Na wspomnianym profilu możemy dostrzec, że gdyby zmiana obowiązywała już w sezonie 2021/2022, to zmiany w wynikach konkursów nie byłyby duże. Jeśli chodzi zaś o zmiany w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata, byłyby one jeszcze mniejsze.
Przede wszystkim wpływ na to ma wcześniej wspomniany problem z czujnikami, czyli fakt, że nie zawsze wskazują one prawidłowe wartości wiatru. – (…) jest tak, że ten system się sprawdza, gdy jednemu skoczkowi trzeba odjąć dwa punkty, a innemu cztery. Natomiast przy mocnych podmuchach nie wiemy, jak liczony jest boczny wiatr, wiemy, że mocny podmuch pod narty jest uważany za korzystny, a przecież kiedy dmuchnie tak na progu, to wcale nie jest dobrze, bo to skoczka wyhamowuje – mówił Jakub Kot, były skoczek, w rozmowie z portalem Sport.pl – To wszystko jest niedokładne. Czujniki są umieszczone na bandach skoczni, a przecież na środku, tam, gdzie leci skoczek, często zawiewa inaczej. Zwłaszcza na tych większych skoczniach, gdzie od bandy do bandy jest kilkanaście metrów – dodawał ekspert Eurostportu w rozmowie ze Sport.pl.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.