Niemiecki skoczek to jeden z najwybitniejszych zawodników w historii tej dyscypliny sportu. Jego największe sukcesy przypadły na przełom XX i XXI wieku. W 1999 i 2001 roku zdobył tytuł mistrza świata, a rok później został mistrzem olimpijskim w konkursie drużynowym w Salt Lake City. Jednak to i tak niektóre z jego osiągnięć.
Największym rywalem Hannawalda był oczywiście Adam Małysz. Niemiec był wrogiem publicznym numer jeden dla polskich kibiców, którzy w Zakopanem obrzucali go śnieżkami. Wówczas mało kto spodziewał się, że Sven Hannawald będzie musiał zmagać się z ciężkimi chorobami. Niemiec otwarcie przyznaje, że cierpiał na depresję.
Stan psychiczny był jednym z powodów, które były przyczyną końca kariery Niemca. - Wiedziałem, że moje ciało już dłużej tego nie wytrzyma. Zacząłem szukać lekarzy. Przez półtora roku nie postawiono diagnozy, która by mnie zadowalała. Jeden, drugi, trzeci gabinet... Wchodziłem i słyszałem, że wszystko jest dobrze, że mój organizm jest zdrowy. A przecież wiedziałem, że tak nie jest. Mówiłem do lekarza: - Obejrzyj mnie dokładnie, przecież ja czuję, że coś jest nie tak! Nikt nie szukał problemu w psychice. Wszyscy badali tylko moje ciało - mówił w wywiadzie dla portalu sportowefakty.wp.pl Sven Hannawald.
Były skoczek wyznał również, że gdyby nie decyzja o porzuceniu skoków, mógłby targnąć się na swoje życie. - Gdybym nie zrezygnował ze skoków, skończyłoby się zapewne próbą samobójczą. Zrozumiałem to dopiero dzięki Robertowi Enke (niemiecki bramkarz, który w 2009 roku popełnił samobójstwo. Cierpiał na depresję - przyp. red.). Dotarło do mnie, że ze mną mogło być podobnie. Enke otworzył wszystkim oczy - przyznał Hannawald.
Zobacz również: Pjongczang 2018: Kamil Stoch fruwa daleko! Dobry drugi trening