Stefan Horngacher sprawił, że polskie skoki narciarskie wyraźnie odżyły. Od kiedy Austriak czujnym okiem zaczął obserwować naszych reprezentantów, ci ze skoku na skok poprawiali swoje próby. Już nie musieliśmy liczyć na dobre występy jednego lidera, ale staliśmy się prawdziwą potęgą, walczącą w konkursach drużynowych największej rangi. Kibice mocno więc przeżywali całe zamieszanie związane z przyszłością Horngachera. Selekcjoner długo zwlekał z podjęciem ostatecznej decyzji aż wreszcie zdecydował się na odejście do niemieckiej kadry. Jego miejsce zajął Michal Doleżal i to właśnie Czech zaopiekuje się naszymi skoczkami w najbliższym sezonie.
Choć od ostatecznych decyzji minęło sporo czasu, to temat Horngachera wrócił przed inauguracją letniego GP w skokach. Prezes PZN Apoloniusz Tajner w rozmowie z portalem sport.tvp.pl przyznał, że w jego opinii całe zimowe zamieszanie było po prostu niepotrzebne. - Sytuacja ze Stefanem bardzo się przeciągała. Wszyscy wiedzieliśmy, jak to się skończy. Nie było to potrzebne. Niesmak pozostał - powiedział.
- Nawet mi nie żal, że odszedł. Jest już lipiec, a warto przypomnieć, że po zakończeniu zimowego sezonu Polacy mieli trochę więcej wolnego. Treningi były rozpisane, ale nie potrzeba było pojawiać się na zgrupowaniach. Po dwóch i pół roku ze Stefanem Horngacherem troszeczkę odpoczęli. Wcześniej nie było o tym mowy. Trening był układany bez przerw - dodał po chwili Apoloniusz Tajner.