Therese Johaug wzięła KOKS w kremie

2016-10-14 9:03

Najlepsza biegaczka narciarska świata Therese Johaug (28 l.) w wielkich tarapatach! Norweżkę przyłapano na stosowaniu sterydu anabolicznego. Zawodniczka tłumaczy, że to wszystko przez krem do smarowania ust, który podał jej lekarz kadry.

To prawdziwe sportowe trzęsienie ziemi, bo sprawa dotyczy dwukrotnej triumfatorki Pucharu Świata, trzykrotnej medalistki olimpijskiej i siedmiokrotnej mistrzyni świata.

Norweżka przyznała, że stosowała maść przeciwoparzeniową o nazwie Trofodermin, ale nie wiedziała, że może ona zawierać zakazany środek.

Tymczasem w jej składzie jest clostebol - steryd anaboliczny doskonale znany w dopingowym półświatku już od czasów niesławnych praktyk w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Tam stworzono cały system nielegalnego państwowego wspomagania, który doprowadził do wielu osobistych tragedii (sportowcy często nie wiedzieli, czym są faszerowani). W NRD hitem był turinabol, jeszcze mocniejszy specyfik, zawierający clostebol jako jeden z elementów.

Załamana Norweżka wystąpiła wczoraj na konferencji prasowej, podczas której próbowała tłumaczyć, jak to się stało, że została przyłapana. Co chwilę łkała, ocierała łzy i chlipała. Z trudem dobierała słowa.

- Jestem zdruzgotana. Nie da się nawet opisać, jak się czuję od kilku dni. To największy koszmar sportowca i najgorszy tydzień w moim życiu. W tym wszystkim nie ma mojej winy - dodała jednak od razu.

Jak powiedziała, maść podał jej lekarz kadry Fredrik Bendiksen, któremu nie miała powodu nie ufać. Trofodermin miał pomóc biegaczce przy poparzeniu warg, jakiego doznała podczas wysokogórskiego zgrupowania na początku września we włoskim Livigno.

- Spytałam Fredrika, czy ten środek jest na liście zakazanych substancji i usłyszałam: "Nie" - tłumaczyła Johaug. - Jest ekspertem medycyny sportowej, nie miałam najmniejszego powodu mu nie ufać. Wiem, że mimo wszystko to ja jestem odpowiedzialna za wszystko, co robię i przyjmuję.

Dr Bendiksen, który, jak twierdzi, kupił dwie tubki kremu we włoskiej aptece, podał się do dymisji.

- Nie wiem, jak to się stało, zachodzę w głowę, jak mogłem to przeoczyć. Nie ma wytłumaczenia na to i nie mam innego wyjścia, jak odejść z kadry - wyjaśnił. - Biorę za to pełną odpowiedzialność.

To faktycznie dziwne. Wczoraj reporter telewizji NRK kupił maść we Włoszech i na opakowaniu było wyraźne ostrzeżenie o dopingowym charakterze leku...

Johaug została przebadana 16 września. W próbce moczu skontrolowanej poza zawodami znaleziono clostebol, środek będący na liście zakazanych substancji Światowej Agencji Antydopingowej WADA. 4 października biegaczka została poinformowana o pozytywnym wyniku badania.

- Udowodnię wszystkim, że jestem niewinna - zapewniła łkającym głosem Johaug.

Grozi jej dyskwalifikacja do czterech lat. Norweżki nie tłumaczy fakt, że to lekarz podał jej niewłaściwy środek. To kolejna wielka dopingowa kontrowersja wokół norweskich biegów, po osławionej astmie. Ta choroba miała dotknąć wiele zawodniczek i zmusić do brania środków dopingujących - za zgodą WADA. Johaug sama niedawno przyznała, że brała środki przeciw astmie, mimo że nie była chora.

Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji d/s Zwalczania dopingu w sporcie:

- Są udokumentowane przypadki, w których stosowanie różnych maści powodowało wykrycie zakazanych środków. Od poziomu stężenia i od tego, kiedy maść była zastosowana, zależy to, czy wystarczy nawet jedno wtarcie, aby poziom zabronionej substancji był wykrywalny. Ale taki scenariusz jest możliwy. W Polsce mieliśmy taki przypadek w ubiegłym roku – zastosowanie kremu zawierającego clostebol dla regeneracji skóry.

Najnowsze