- Spotkałem się kiedyś z trenerem młodych zawodników podczas zawodów na skoczni w Zakopanem, gdzie akurat prowadziłem roboty. W tym okresie Adam Małysz skakał słabo, wspominał o porzuceniu sportu. Jego los szczególnie leżał mi na sercu, bo z zawodu jest dekarzem. Powiedziałem trenerowi, że oddałbym mu swoją dietę radnego i pomógł. Jak rzemieślnik rzemieślnikowi. A trener na to, że nadzieja jest w małym Kamilu, który akurat wtedy skoczył naprawdę daleko jako przedskoczek. Że to jemu warto pomóc - wspomina Zelek w rozmowie z "Super Expressem".
Kazimierz Zelek umówił się z rodzicami Stocha w Zębie. Gdy przyjechał, Kamil ćwiczył akurat na maleńkiej skoczni za domem.
- Przywitał się grzecznie i poszedł dalej skakać - opowiada Zelek. - A ja byłem zdumiony, że jest taki mały, a tak daleko skacze. Potem przez sześć lat, czyli przez półtorej kadencji, przekazywałem rodzinie swoją dietę. To było bodaj 700 zł miesięcznie. Kupiłem mu też sprzęt - narty i kombinezon.
Pierwszy sponsor Kamila jako młody człowiek uczestniczył w rajdach samochodowych, nawet rangi mistrzostw Polski.
- Ale skokom narciarskim przyglądałem się od dziecka. Dlatego tak zależało mi, by jakoś pomóc Małyszowi. Tymczasem wspomogłem Kamila. Cieszę się z tego - kończy Kazimierz Zelek.