W styczniu trener Klimowski skończy 57 lat. Kamila Stocha zna niemalże od zawsze, miał spory udział w rozwoju trzykrotnego mistrza olimpijskiego. Skoczka z Zębu prowadził już w latach 90. Śmiało można stwierdzić, że był dla Stocha istotą tak ważną, jaką dla Adama Małysza był Jan Szturc.
Teraz trener Klimowski, kiedyś członek sztabu Łukasza Kruczka, znów zaangażował się w pomoc Stochowi. Ten po słabym początku sezonu (tylko jeden konkurs zakończony punktami Pucharu Świata) postanowił zrezygnować ze startów w Klingenthal. Kryzys zażegnać ma na małej skoczni w Eisenerz. Trio: Stoch-Miętus-Klimowski miało pracować tam w dniach 6-8 grudnia.
Klimowski pomagał Stochowi choćby przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie. Skoczek z Zębu przeżywał spory kryzys, bowiem odpuścił Turniej Czterech Skoczni po kiepskich kwalifikacjach w Innsbrucku, a potem w Zhangjiakou zajął 6. i 4. miejsce.
Rok wcześniej trener Klimowski poważnie przechorował COVID-19 wywołane szalejącym na całym świecie koronawirusem. Trafił do szpitala, a jego stan był naprawdę ciężki. Przez cztery tygodnie przebywał w śpiączce farmakologicznej. W rozmowie z TVP Sport później wyznał, że trzykrotnie jego życia pilnował respirator. – Dzisiaj to się pewnie będzie wydawać śmieszne. Po części to były skoki. Śniło mi się na przykład, że do spółki ze Szwedami wydzierżawiliśmy jakiś prom. Płynęliśmy nim po Bałtyku, ale jakimś cudem przycumowaliśmy nawet do Słowenii! Byli na nim nasi zawodnicy, nasza ekipa, koledzy z pracy – mówił w rozmowie z portalem sport.tvp.pl.
ZOBACZ: Fatalny upadek skoczka narciarskiego. To dla niego koniec sezonu, odniósł poważne obrażenia