Trudny i pechowy początek sezonu, obiecujący turniej Czterech Skoczni, zjazd formy po lotach na Kulm, wielki powrót i otarcie się o medal mistrzostw świata, a następnie męcząca końcówka sezonu - tak wyglądała zima Kamila Stocha. Jeden z najlepszych skoczków w historii skończył sezon na czternastym miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i po raz pierwszy od sezonu 2015/16 ani razu nie wskoczył na podium. Paradoksalnie najbliżej był w obu konkursach MŚ, ale podobnie jak na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich musiał zaakceptować 6. i 4. miejsce. Marzył o medalu, więc z trudem przyjął te bardzo dobre przecież występy, a podrażniona ambicja wyraźnie przełożyła się na starty poniżej wysokich oczekiwań w końcówce sezonu. Stoch otwarcie mówi, że jest rozczarowany zakończoną zimą, a Jan Szturc rozebrał na czynniki pierwsze jego skoki.
Jan Szturc zdiagnozował największy problem Kamila Stocha
- Gdyby stanął na podium podczas mistrzostw świata, na pewno inaczej oceniłby ten sezon. Kamil boryka się z pozycją dojazdową i to jest jego mankament. Z tego wynika też to, że po odbiciu tuż za progiem stykają mu się tyły nart. Jeżeli zrobi to dobrze i narty się nie dotykają, ta linia lotu jest bardzo dobra - powiedział "Super Expressowi" pierwszy trener Adama Małysza i Piotra Żyły. O skuteczności pozycji dojazdowej decydują detale, a w przypadku niespełna 36-latka z Zębu problemem jest ułożenie biodra.
- Jeżeli ma biodro ułożone wyżej do odbicia, łatwiej mu wtedy wykonać pracę nóg. Jeżeli dojeżdża niżej, wykonuje taki przerzut i nie wykorzystuje tego, co ma w nogach. Trenerzy muszą to ustabilizować - wyjaśnił Szturc. Stochowi nie pomaga też mistrzowska ambicja, która potrafi rozpętać błędne koło. - Kamil jest ambitnym zawodnikiem i kiedy chce zrobić coś więcej to wychodzą błędy. Może jest dla siebie zbyt krytyczny. Zbyt dużo od siebie oczekuje i później przekłada się to na złe skoki. Ale to wszystko jest jeszcze do wyprostowania i jeżeli skupi się na pozycji dojazdowej to będzie dobrze - zakończył.