Robert Johansson przerwał milczenie po zawieszeniu. Norweg uderzył w FIS
Końcówka sezonu w Pucharze Świata odbyła się w cieniu skandalu z mistrzostw świata w Trondheim. Norwegowie zostali tam przyłapani na oszustwie z kombinezonami, w wyniku czego zawieszeni Johann Andre Forfang, Marius Lindvik, Kristoffer Eriksen Sundal, Robin Pedersen i Robert Johansson nie mogli rywalizować podczas zawodów w Oslo, Vikersund, Lahti i Planicy. Tuż po ostatnim konkursie, 1 kwietnia, FIS poinformowała o odwieszeniu norweskich skoczków. Nie był to żart na Prima Aprilis - zawieszeni wcześniej zawodnicy mogą normalnie przygotowywać się do kolejnego, olimpijskiego sezonu. Wciąż trwa jednak dochodzenie, które będzie decydujące dla ich losów. Być może dlatego Johansson postanowił skorzystać z pomocy prawników i publicznie skrytykował FIS za jej działania.
- Nigdy w swojej karierze nie miałem z tym do czynienia - powiedział norweski skoczek zapytany przez portal gd.no o udział przy nielegalnych manipulacjach z kombinezonami. W czasie zawieszenia Johansson starał się walczyć o swoje, a pomoc znalazł w kancelarii prawnej "Alver". Jej adwokaci złożyli nawet odwołanie od decyzji FIS.
- FIS ma szczegółowy zbiór regulacji dotyczący postępowania w takich sprawach. Zignorowali wszystkie wymogi. Aby kogoś tymczasowo zawiesić, muszą najpierw postawić formalny zarzut. Chodzi o zapewnienie sportowcom bezpieczeństwa prawnego - tłumaczyli prawnicy z Lillehammer, których apelacja została odrzucona.
FIS odwiesiła norweskich skoczków, ale zaznacza, że trwa dochodzenie i ci są wciąż podejrzani o oszustwo. - Obecnie chcę to po prostu skończyć. Na tym mogę się skupić. Mam nadzieję, że FIS zrozumie, że to głupota. Nikomu tego nie życzę - podsumował swoją sytuację Johansson, dla którego końcówka sezonu była naprawdę ważna.
Maciej Kot wyłamał się po aferze Kubackiego i Zniszczoła. Atakowali Thurnbichlera. Rozłam w kadrze?
Zawieszony Norweg żyje teraz z oszczędności
Brązowy medalista olimpijski z Pjongczangu wywalczył sobie dodatkowe miejsce na zawody PŚ w marcu. Wystąpił jednak tylko w jednym treningu w Oslo, w trakcie którego odbyła się konferencja FIS, na której poinformowano o zawieszeniu kolejnych norweskich skoczków, w tym 35-latka.
- Patrząc na historię, ostatnie tygodnie sezonu zawsze były dla mnie opłacalne. Między innymi dlatego walczyłem od Japonii po USA, żeby załapać się na końcówkę sezonu. Wywalczyłem sobie to miejsce, a skończyłem w pociągu z Asker do Lillehammer, niczego nie rozumiejąc. Zostałem z niczym. Teraz żyję z oszczędności - wyznał Johansson.
