"Super Express": - Jak przyjęła pani sytuację, gdy mąż zamiast walczyć na skoczniach, leczył w domu kontuzję?
Ewa Stoch: - Było mi przykro, że Kamil nie może spełniać się w tym, co kocha. Wzruszałam się, kiedy patrzył przez okno na skocznię, tęsknił za skokami i kolegami. Dla nas prywatnie był to jednak wspaniały czas. Wiedząc, że nie można zmienić sytuacji, przyjęliśmy ją ze spokojem, traktując jako prezent od losu. Uwielbiam spędzać czas z Kamilem. Ale podczas zawodów jego miejsce jest na skoczni. Życzę mu, żeby sytuacja wykluczenia ze startów nie powtórzyła się wbrew jego woli.
Justyna Kowalczyk przegrała zakład i... [ZDJĘCIE]
- Odczuła pani spadek zainteresowania mężem ze strony kibiców, mediów?
- W czasie leczenia kontuzji zainteresowanie Kamilem było bardzo duże. Dziennikarze wyczekiwali choćby najmniejszej informacji o przebiegu rehabilitacji. Byliśmy zaskoczeni, że cała sytuacja budzi tyle emocji, a Kamil określany jest mianem dobra narodowego.
- Czy przedłużające się leczenie zatrzymało negocjacje marketingowe w sprawie reklam z udziałem Kamila?
- Miało to negatywny wpływ, choć nie we wszystkich przypadkach. Były rozmowy, które prowadziliśmy w tym czasie bez przeszkód. Jednak jeden partner niespodziewanie się wycofał. Kontuzja Kamila pokazała, że czasem długo budowane elementy mogą runąć jak domino.
- Puste miejsce reklamowe na jego kasku jest efektem tego, co się zdarzyło?
- Tak. Nie każdy widocznie ma tyle wiary w talent Kamila, co ja (śmiech). Nie rozumiem tego. Zwłaszcza że samo zainteresowanie mężem było olbrzymie. A przecież w marketingu o to chodzi. Jednak takie sytuacje się zdarzają. Trzeba to zaakceptować i działać dalej. Widocznie tak miało być i czekają na nas inne, nowe możliwości.
- Pojawiła się za to reklama sieci Play. Jak długo była przygotowywana?
- Play działa szybko i sprawnie, więc przygotowania nie zajęły dużo czasu. Zależało nam na tym, by przedstawić grupę zawodników, a marka operatora miała na to bardzo fajny pomysł. Nie ma tu żadnego udawania, każdy z Eve-nementów (zespół menedżerski Ewy Stoch - red.) jest po prostu sobą.
Kamil Stoch: Jeszcze nie mogę pójść na całość [WIDEO]
- Czy spotkała się pani z jakąś komiczną ofertą reklamy?
- O różnych perypetiach i całym reklamowym cyrku pewnie napiszę kiedyś książkę. Ale gdy już będę siwą staruszką (śmiech).
- Podoba się pani praca menedżera? Bardziej niż fotografia?
- To zupełnie inne dziedziny. Jako menedżer pracuję na swoje artystyczne zachcianki. To nowe wyzwania, nowi ludzie, decyzje, odpowiedzialność, stres. Ale to także wielka satysfakcja. Pracuję z nowoczesnymi firmami, ale przede wszystkim z zawodnikami, których uwielbiam. Fotografia to z kolei moja wielka pasja i cieszę się, że udało mi się połączyć dwie różne profesje.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail