Karolina Pliskova (nr 11 WTA) na drodze do nowojorskiego finału wyrzuciła za burtę US Open obie siostry Williams - w ćwierćfinale Venus a w półfinale Serenę. Ale faworytką sobotniego starcia była Andżelika Kerber, dla której był to już trzeci, po Australian Open (triumf) i Wimbledonie (porażka z Sereną), finał Szlema w tym sezonie.
Mecz Pliskovej z Kerber zgodnie z przewidywaniami był zderzeniem niszczycielskiej ofensywy Czeszki z genialną defensywą reprezentantki Niemiec. O wyniku pierwszego seta zdecydowała dużo większa solidność Andżeliki. Pliskova tak jak przez cały turniej znów imponowała potężnymi serwami i uderzeniami z głębi kortu, ale popełniała też za dużo błędów, żeby móc przeciwstawić się nowej liderce rankingu. Szybko dała się przełamać i nie była w stanie odrobić strat.
W drugiej partii sytuacja zupełnie się zmieniła. Pliskova trafiała w kort z coraz większą regularnością, sprawiając problemy Kerber. Wysoka Czeszka (186 cm) złapała właściwy rytm gry i zdominowała Niemkę. Wygrała seta, a w trzeciej partii też przełamała tenisiskę z Puszczykowa i prowadziła 3:1. W krytycznym momencie Kerber zdołała jednak opanować sytuację. Wygrała trzy kolejne gemy, wykorzystując znów błędy Pliskovej. Przy prowadzeniu 5:4 reprezentantka Niemiec przełamała Czeszkę, kończąc spotkanie.
- Kiedy byłam małą dziewczynką miała dwa wielkie marzenia - chciałam zostać najlepszą tenisistką na świecie i wygrać Wielkiego Szlema. Teraz jestem mistrzynią Australian Open i US Open, a w poniedziałek będę numerem jeden. To coś niesamowitego - powiedziała szczęśliwa Andżelika.